Elżbieta Bieńkowska przyjechała do Brukseli, by spotkać się z Jeanem-Claude'em Junckerem. Najprawdopodobniej propozycja dla niej to funkcja komisarza ds. rynku wewnętrznego lub komisarza koordynatora nadzorującego kilka dziedzin.
Z nieoficjalnych informacji „Rz" wynika, że sprawa nie była jeszcze przesądzona. Polska od początku starała się o ważną tekę i wymieniała cztery obszary: konkurencja, handel międzynarodowy, energia lub rynek wewnętrzny. Na ostatniej prostej rozgrywka dotyczyła dwóch ostatnich tek, choć z przecieków w Brukseli wynikało, że o energię może być trudno. I to nawet nie dlatego, że Jean-Claude Juncker obiecał ją innemu krajowi. Ale dlatego, że prawdopodobnie w nowej kadencji energia zostanie połączona z tematyką zmiany klimatycznej. A Polska postrzegana jest w UE jako główny hamulcowy polityki klimatycznej. Bardzo trudno byłoby polskiemu kandydatowi przejść obronną ręką przez przesłuchania w Parlamencie Europejskim, Juncker nie będzie raczej ryzykował porażki.
Zatem najbardziej prawdopodobny wydaje się rynek wewnętrzny. O ile nie dostanie go Wielka Brytania, która też podobno stara się o tę tekę. Ostateczny podział obowiązków w nowej KE ma być ogłoszony w przyszłym tygodniu. Polska wciąż może liczyć na dobrą tekę, mimo że dostaliśmy już stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Wbrew przewidywaniom krytyków skutkiem tego nie będzie słaba teka dla polskiego komisarza.
– Jak by to wyglądało, gdyby kraj, który wysyła przewodniczącego Rady, dostał słabą tekę? – mówi nam dyplomata w Brukseli. Inny dodaje, że Jean-Claude Juncker jest w dobrych relacjach z Tuskiem, bo polski premier był pierwszym i jednym z niewielu liderów partii chadeckich, który poparł pomysł jego nominacji na szefa KE, i to w czasie, gdy nie chciała tego jeszcze Angela Merkel. Juncker w zamian bardzo popierał kandydaturę Tuska na szefa Rady Europejskiej.
Poza tym szanse Polski zwiększa fakt, że polski premier wysłuchał prośby Junckera i wysyła do Brukseli kobietę. Przewodniczący KE ma ich dzięki temu siedem. To wciąż może być mało, bo Parlament Europejski żąda przynajmniej dziewięciu tek dla kobiet – tyle, ile jest w obecnej Komisji pod wodzą Jose Barroso. Juncker już zapowiedział, że ewentualną nierównowagę liczbową będzie kompensował jakościowo, czyli dając kobietom dobre teki. To działa więc na korzyść Bieńkowskiej.