Podczas rozmowy na żywo transmitowanej w niedzielę z rezydencji w Lanach Zeman zaczął tłumaczyć na czeski nazwę rosyjskiej grupy Pussy Riot, wiele razy powtarzając niecenzuralne słowa. Wywołało to oburzenie słuchaczy i komentatorów. Kilkadziesiąt osób wniosło skargę do czeskiej rady mediów.
Wszystko wskazuje jednak na to, że znany z zachowania w stylu słonia w sklepie z porcelaną Zeman wcale nie zamierza się tłumaczyć ani przepraszać za swój niefortunny występ. W imieniu prezydenta wystąpił jego rzecznik Jiří Ovčáček, któremu zwykle przypada rola tłumaczenia się za szefa.
Mimo powszechnej krytyki wulgaryzmów głowy państwa Ovčáček stwierdził, że wypowiedź „miała swój kontekst i przyczynę". Owym kontekstem miały być cytaty z utworów grupy Pussy Riot, a nawet nieeleganckie wypowiedzi byłego kontrkandydata Zemana w wyborach prezydenckich Karela Schwarzenberga. Tłumaczenie okazało się dość mało przekonujące, ale przedstawiciel urzędu prezydenckiego brnął dalej, twierdząc, że jego szef w istocie „otwiera dyskusję na temat publicznego używania takiego słownictwa", a „wiele osób zapewniło go o poparciu".
Czescy komentatorzy i analitycy nie przyjmują do wiadomości tłumaczeń. Politolog Rudolf Kučera stwierdził wręcz, że Zeman „czasami traci nad sobą kontrolę", co jest aluzją do alkoholowych skłonności prezydenta. Opozycja lamentuje, że Zeman „zmienia Hrad w podłą knajpę". Zeman od dawna znany był z niewyparzonego języka i ciągłego naruszania dyplomatycznych zasad.
Nie brak opinii, że ostatni skandal mógł zostać celowo sprowokowany przez prezydenta, aby odwrócić uwagę mediów i opinii publicznej od znacznie bardziej kłopotliwych okoliczności jego niedawnej wizyty w Chinach. Wygłaszał tam peany na cześć chińskiej polityki, a do Pragi wrócił prywatnym odrzutowcem wynajętym przez miliardera Petra Kellnera. Wcześniej podczas międzynarodowej konferencji na Rodos domagał się (przemawiając po rosyjsku) zniesienia „niesprawiedliwych" sankcji wobec Rosji.