Emiracki pomysł na świat arabski

Nieduże państwo znad Zatoki Perskiej odgrywa ważną rolę w regionie. Choć oficjalnie tego nie chce.

Aktualizacja: 01.12.2014 16:30 Publikacja: 01.12.2014 00:01

Major lotnictwa Mariam al-Mansuri. Kobieta, która na F-16 realizuje emiracką politykę zwalczania dżi

Major lotnictwa Mariam al-Mansuri. Kobieta, która na F-16 realizuje emiracką politykę zwalczania dżihadystów w Iraku

Foto: AFP/HO/WAM

Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA), niewielki kraj mający zaledwie 43 lata (we wtorek świętuje rocznicę), prowadzą zdecydowaną politykę bliskowschodnią, łącznie z interwencjami militarnymi w zapalnych rejonach.

– Nasze działania dowodzą, że nie mamy ambicji regionalnych – zapewnia Anwar Mohamed Gargasz, minister stanu ZEA ds. polityki zagranicznej. To, co wydaje się temu zaprzeczać, czyli wspieranie finansowe niektórych krajów arabskich i wysyłanie wojsk do innych, nazywa obroną wartości. Emiracki minister zalicza do nich ochronę państw narodowych (czemu zagrażają dżihadyści, np. z samozwańczego Państwa Islamskiego, tworzący kalifat w Syrii i Iraku), a także stabilizację i podniesienie poziomu życia.

ZEA biorą czynny udział w zwalczaniu Państwa Islamskiego, ich lotnictwo bombarduje pozycje dżihadystów. Czy, jak podawały media zachodnie, atakowało ono latem także islamistów przejmujących kontrolę nad stolicą Libii Trypolisem?

Na to pytanie „Rz" minister Gargasz odpowiada niejednoznacznie. Przyznaje, że ZEA są „częścią koalicji" walczącej z islamistami, także w Libii, ale o samym ataku lotnictwa nie wspomina. – Wcześniej angażowaliśmy się już militarnie w Somalii, Afganistanie czy Kuwejcie. Jeśli jakieś państwo chce być traktowane poważnie, to musi tak robić. Nie można prosić o pomoc, jeżeli się samemu nie udziela pomocy innym – mówi.

Zagrożeniem może być Iran, sąsiad z drugiej strony Zatoki Perskiej, w przeciwieństwie do sunnickich i arabskich emiratów kraj szyicki, niearabski i o nieskrywanych ambicjach regionalnych. Okupuje kilka emirackich wysepek. ZEA nie tracą nadziei na ich odzyskanie, ale tutejsi politycy wyznają zasadę, że im mniej się o negocjacjach w tej sprawie mówi publicznie, tym dla niej lepiej.

Znamy region

Przyszłość świata arabskiego wykuwa się w Egipcie – to motto regionalnej polityki rządu w Abu Zabi. W Egipcie żyje jedna czwarta Arabów, ten kraj to arabski trendsetter. I kluczowe miejsce w grze o stabilny Bliski Wschód.

Tę stabilność zapewni zaś, zdaniem Emiratczyków, tylko Egipt bez wpływów fundamentalistów islamskich. Dlatego nie żałowali pieniędzy na wsparcie armii egipskiej, która w połowie zeszłego roku obaliła prezydenta Mohameda Mursiego wywodzącego się z Bractwa Muzułmańskiego. Brutalna rozprawa z liderami Bractwa, którzy setkami trafiali potem do więzień i dostawali wyroki śmierci, wywołała oburzenie obrońców praw człowieka i zakłopotanie Zachodu. Ale ZEA oskarżają właśnie egipskie Bractwo Muzułmańskie o zło, które rozpływa się po świecie arabskim.

– Liderzy dżihadystów na całym Bliskim Wschodzie zaczynali od ideologii Bractwa Muzułmańskiego – twierdzi minister Gargasz i dodaje, że jego kraj już przed dziesięcioma laty przestrzegał przed Braćmi sojuszników, także zachodnich. – Teraz wiedzą, że nie przesadzaliśmy. To my znamy nasz region.

O tym, że to właśnie ZEA znają region, pisał niedawno w „New York Timesie" czołowy komentator Thomas Friedman. Uznał, że amerykańska polityka w regionie, przez który przetoczyła się arabska wiosna, okazała się porażką. Może więc pozostaje wspieranie polityki ZEA, które są co prawda monarchią absolutną, nietolerującą opozycji i prawdziwej wolności słowa, ale stały się kuźnią arabskich elit, miejscem, gdzie Arabowie z różnych krajów mogą się realizować w biznesie, kulturze, nowoczesnych technologiach, edukacji na najwyższym poziomie. I to wszystko w swoim języku.

Friedman przytacza słowa Palestyńczyka prowadzącego w ZEA firmę zajmującą się monitorowaniem mediów: To Dubaj jest stolicą arabskiej wiosny, rewolucja zaczęła się tutaj. Bo zbuntowanym Arabom nie chodziło o wolność i demokrację, lecz poziom życia i zarządzanie, jakie jest tutaj.

Siostry i córki

ZEA imponują rozmachem, wydawaniem pieniędzy na projekty, których nikt nigdzie na świecie nigdy nie realizował. Eksperymentują z superwysokimi budynkami, osiedlami, które mają być samowystarczalne.

– Nikt mi nie wyznacza żadnych terminów ani niczego nie narzuca. Mam z grupą młodzieży dojść do czegoś, do czego nikt nie doszedł. Wyzwalając w niej pasję i innowacyjność – mówi angielski profesor uczestniczący w jednym z projektów.

43 lata temu, gdy powstawała federacja siedmiu emiratów, była tu pustynia, także edukacyjna i technologiczna, ledwie kilkadziesiąt osób miało wyższe wykształcenie. Pierwszy przywódca państwa, szejk Zajed bin Sultan an-Nahjan, zwany tu Naszym Ojcem, postawił na kształcenie. Teraz studiują dziesiątki tysięcy osób.

I zdecydowanie ponad połowa z nich to kobiety. Emiratki noszą się skromnie, ich włosy zakrywa chusta, hidżab, zazwyczaj w czarnym kolorze. Ale w ostatnich latach kobiety uzyskują tu coraz większe znaczenie w życiu publicznym.

Pierwsza kobieta została tu ministrem (i to ważnego resortu gospodarki) ledwie dziesięć lat temu. Teraz w rządzie są na najwyższych stanowiskach cztery kobiety, cztery są ambasadorami, siedem zasiada w 40-mandatowej Federalnej Radzie Narodowej, miejscowym quasi-parlamencie (na razie nie wszyscy obywatele mogą wybierać i być wybierani, część posłów pochodzi z nominacji, ale w przyszłości wybory mają się odbywać w pełni demokratycznie). Jeszcze w 2003 roku w FRN byli sami mężczyźni.

ZEA stały się krajem arabskim, w którym są najmniejsze różnice w społecznej i ekonomicznej pozycji kobiet i mężczyzn. W jednym z rankingów dotyczących nierówności między płciami – ONZ-owskiej agendy UNDP (Gender Inequality Index z 2013 roku) są na bardzo dobrym 40. miejscu, wyprzedzając nawet niektóre kraje UE – Węgry, Portugalię czy Łotwę. Znacznie gorzej, ale i tak najlepiej wśród krajów arabskich, ocenia je raport Światowego Forum Ekonomicznego (tu są na 109. miejscu).

– Dużo już osiągnęłyśmy, ale nasze siostry i córki mają jeszcze dużo więcej do osiągnięcia w najbliższych latach, do spełnienia naszych marzeń, co będziemy próbowały zrobić, współpracując z naszym strategicznym partnerem, mężczyznami – mówi „Rz" jedna z najważniejszych kobiet w kraju Amal al-Kubajsi, wiceprzewodnicząca Federalnej Rady Narodowej.

Światową sławę uzyskała niedawno jedyna pilotka emirackich sił lotniczych, 35-letnia major Mariam al-Mansuri. Bierze bowiem na swoim F-16 udział w nalotach na pozycje dżihadystów z samozwańczego Państwa Islamskiego w Iraku. Zapragnęła latać, mając kilkanaście lat, ale wtedy było to dla kobiet niemożliwe. Pracowała kilka lat w sztabie, czekając, aż drzwi do Akademii Lotniczej otworzą się dla pań. Ukończyła ją w 2008 roku. Teraz w wywiadach dla miejscowej prasy radzi Emiratkom, by z uporem dążyły do realizacji swoich marzeń.

Czarna lista

Zjednoczone Emiraty w zwalczaniu fundamentalizmu islamskiego, nie tylko sunnickiego, ale i szyickiego, poszły dalej niż jakikolwiek inny kraj. W połowie listopada oficjalna agencja prasowa opublikowała najdłuższą na świecie czarną listę organizacji terrorystycznych (jest ich 80). Są na niej nie tylko organizacje powiązane z Bractwem Muzułmańskim, ugrupowania uznawane za pokrewne Al-Kaidzie, afgańscy talibowie, ale i stowarzyszenia islamskie w państwach zachodnich, działające tam całkiem legalnie.

Podobną politykę jak ZEA prowadzi największy arabski kraj nad Zatoką Perską – Arabia Saudyjska, a także Bahrajn. Te trzy państwa rozpoczęły przeszło pół roku temu izolację innej miejscowej bogatej monarchii, Kataru – za wspieranie islamistów, zwłaszcza Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie. Bojkot najwyraźniej się kończy, ambasadorowie trzech krajów mają wrócić do katarskiej stolicy, Dauhy. Katar teraz twierdzi, jak podaje działająca w tym kraju telewizja Al-Dżazira, że nie popiera członków Bractwa, lecz „wszystkich Arabów".

ZEA odgrywa istotną rolę nie tylko w regionalnej polityce, jako trzeci na świecie eksporter ropy naftowej bierze też udział w prowadzonej przez Amerykę i uderzającej w Rosję akcji obniżania cen tego surowca. Choć minister energetyki Suhajl al-Mazruej uważa, że politycznie motywowany spadek cen ropy to „wymysł mediów".

– Dla nas nie jest to katastrofa, bo nie jesteśmy już tak bardzo uzależnieni od sprzedaży surowców, ponad 71 proc. PKB pochodzi z innych sektorów gospodarki – dodaje.

Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA), niewielki kraj mający zaledwie 43 lata (we wtorek świętuje rocznicę), prowadzą zdecydowaną politykę bliskowschodnią, łącznie z interwencjami militarnymi w zapalnych rejonach.

– Nasze działania dowodzą, że nie mamy ambicji regionalnych – zapewnia Anwar Mohamed Gargasz, minister stanu ZEA ds. polityki zagranicznej. To, co wydaje się temu zaprzeczać, czyli wspieranie finansowe niektórych krajów arabskich i wysyłanie wojsk do innych, nazywa obroną wartości. Emiracki minister zalicza do nich ochronę państw narodowych (czemu zagrażają dżihadyści, np. z samozwańczego Państwa Islamskiego, tworzący kalifat w Syrii i Iraku), a także stabilizację i podniesienie poziomu życia.

Pozostało 92% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022