Podwyższenie podatków dla najbogatszych Amerykanów, darmowe dwuletnie studia w publicznych college'ach, płatne zwolnienia chorobowe i zwiększone wydatki na infrastrukturę – te propozycje miały się znaleźć w szóstym i przedostatnim orędziu o stanie państwa wygłoszonym przez Baracka Obamę w nocy z wtorku na środę czasu polskiego (po zamknięciu tego wydania „Rz").
Ujawnione mediom z wyprzedzeniem inicjatywy Białego Domu wyraźnie pokazują, że po przejęciu przez republikanów kontroli nad całym Kongresem prezydent nie zamierza przejść do defensywy, prezentując się jako obrońca interesów klasy średniej.
Już po listopadowych, przegranych przez demokratów wyborach Obama zagroził zawetowaniem kilku ustaw i wprowadził rozporządzenia administracyjne chroniące przed deportacją ok. 4 mln nielegalnych imigrantów.
Orędzie wygłoszone do połączonych izb Kongresu miało wyznaczyć kolejne pola sporu politycznego. Z najostrzejszą krytyką republikanów spotkała się propozycja podwyższenia podatku od zysków kapitałowych dla najbogatszych Amerykanów o 300 mld dol. w ciągu dziesięciu lat w zamian za dodatkowe ulgi i zwolnienia podatkowe dla klasy średniej.
Osoby z dochodami powyżej 0,5 mln dol. rocznie musiałyby odprowadzać 28 proc. z zysków inwestycyjnych – tyle samo co w czasach prezydentury republikanina Ronalda Reagana. Obecna najwyższa stawka tego podatku wynosi 23,8 proc. Prezydent chce także zlikwidować luki prawne pozwalające najbogatszym Amerykanom na obchodzenie fiskusa.