Na wystąpieniu na chińskim uniwersytecie przez kilkanaście minut mówił do studentów po mandaryńsku. W ubiegłym roku przyjął także szefa internetowej cenzury Państwa Środka w kalifornijskiej centrali i prezentował mu z dumą zebrane myśli obecnego prezydenta Xi Jinpinga, które czyta. I do tego rekomenduje innym menadżerom Facebooka jako ważną lekturę. Celem jest w końcu poznanie mentalności chińskiego klienta, a że droga do niego wiedzie przez przywódców, warto czytać ich dzieła. Wreszcie na niedawno rozpoczęty chiński nowy rok Mark Zuckerberg przygotował krótkie życzenia składane także po mandaryńsku.
Amerykanin się stara, nauka chińskiego była jednym z jego postanowień noworocznych z ubiegłych lat, ale jego wysiłki spotykają się z krytyką. Po wystąpieniu dla studentów szukano w jego mandaryńskim tylu błędów, ile tylko się dało. Językoznawcy nie szczędzili mu gorzkich słów, zamiast dość ewidentnego uznania za staranie przyswojenia sobie nowej wiedzy. Co ciekawe obecnie, mimo wciąż obowiązującej blokady Facebooka, internauci z Chin oglądali życzenia Zuckerbega i są wobec niego przychylnie nastawieni.
Serwis TechInAsia przygotował wybór najciekawszych wpisów z chińskiego Twittera. Można się z niego dowiedzieć, że Mark się postarał, że wcale nie wypada najgorzej, że standardowo radzi sobie z formułką „Witajcie, szczęśliwego nowego roku", a potem jest już gorzej. Doceniano jego starania o dotarcie bezpośrednio do chińskiego odbiorcy, w walce o ten, wciąż nieubłaganie niezmieniający odnośnie Facebooka zdania, rynek. Mówiono o znakomitym PR-ze, który Zuckerberg opanował do perfekcji i o tym, że to wielka szkoda, iż wielki chiński mur istnieje także jako zapora w internecie.
W metodzie Zuckerberga jest dużo sensu. Sam serwis podlega cenzurze i nie pojawiają się w nim nawet najmniejsze iskierki nadziei, że sytuacja się zmieni, jednak imperium społecznościowe niedługo zacznie sięgać dużo dalej niż tylko w świat social media. W końcu do wykorzystania jest technologia wirtualnej rzeczywistości w postaci hełmu/okularów Oculus Rift. Chińczycy, którzy już zdążą przyzwyczaić się do szefa firmy, której u nich nie ma i polubić go za konsekwencje w zdobywaniu ich zaufania, polubią z założenia także oferowane przez niego produkty. To strategia, której zdecydowanie można się uczyć myśląc o podbijaniu nowych rynków.