Podczas środowego przesłuchania przed komisją spraw zagranicznych Izby Reprezentantów zastępca sekretarza stanu ds. europejskich Victoria Nuland była pytana o wojnę na Ukrainie. Jeden z kongresmenów słuchając opisów wsparcia, jakie Rosjanie udzielają rebeliantom, zapytał Nuland: - Czyli praktycznie oznacza to po prostu inwazję?

Nuland próbowała nie odpowiedzieć na to pytanie, jednak przyciśnięta do muru odparła: - Tak, można użyć tego słowa.

Kongresmeni w bardzo ostrych słowach opisywali sytuację na Ukrainie. Jeden z nich oskarżył szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa o "kłamstwa, kłamstwa i jeszcze więcej kłamstw", a inny nazwał Władimira Putina "bandziorem z KGB, który akurat, tak się składa, jest głową państwa".

Oświadczenie Nuland ma kluczowe znaczenie, bo do tej pory urzędnicy USA za wszelką cenę unikali nazwania działań rosyjskich inwazją. W dyplomacji słowa mają kluczowe znaczenie - jeśli rząd USA uznałby działania rosyjskie na Ukrainie za inwazję, musiałby zacząć przygotowywać ostrzejsze sankcje, także polityczne i dyplomatyczne.

Sama Nuland znana jest z ostrego języka. Rosyjskie służby specjalne nagrały jej rozmowę z ambasadą USA w Kijowie rok temu, w której Nuland bardzo ostro wyraziła się o braku działań Unii Europejskiej podczas kryzysu na Majdanie.