Już 9 procent budżetu ubezpieczeń zdrowotnych idzie na leczenie zaburzeń zdrowia psychicznego. Niepokoją nie tylko same liczby, ale też tendencja. Według ostatniej analizy sporządzonej na podstawie danych z 2013 roku, co trzeci dorosły Belg (powyżej 15 roku życia) skarży się na problemy psychiczne, podczas gdy jeszcze pięć lat temu mówił o tym co czwarty Belg.
Problemy psychiczne są też coraz częstszą przyczyną niezdolności do pracy. Dotyczy to aż jednej trzeciej rencistów, którzy cierpią na wypalenie zawodowe, depresję itp. Wśród ludzi młodych takich rencistów jest aż 70 proc.
W ciągu ostatniej dekady o 58 procent wzrosła liczba osób niezdolnych do pracy z powodu zaburzeń psychicznych. Nie jest to problem wyłącznie belgijski, skoro według unijnych danych średnio w UE 10 proc. kosztów leczenia dotyczy zaburzeń psychicznych. W Belgii jednak problem nagłaśnia kasa chorych, która zachęca ludzi do... myślenia o sobie.
Mutualite Chretienne założyła stronę internetową www.jepenseaussiamoi.be, czyli "myślę również o o sobie", która ma propagować tryb życia pomagający unikach zaburzeń psychicznych: zdrowo się odżywiać, więcej się ruszać, radzić sobie ze stresem. I to niekoniecznie jeść tylko produkty bio, ćwiczyć w drogich centrach fitness, czy korzystać z usług osobistego coacha, bo propagowanie takiego obrazu zdrowego życie stwarza wrażenie, że jest ono zarezerwowane wyłącznie dla zamożnych. Rady przekazywane przez kasę chorych są banalne, ale być może bardziej skuteczne niż drogie terapie lekowe.
Bo w rozwiniętych społeczeństwach każda nowa choroba to wielki biznes. W wywiadzie dla dziennika "La Libre" Jean Hermesse, sekretarz generalny Mutualite Chretienne, mówił o wielkiej pokusie i niebezpieczeństwie komercjalizowania zdrowia psychicznego. - Jeśli możemy jakieś zachowanie określić jako nienormalne, zaklasyfikować je jako chorobę, to możemy też na rynku umieścić środek na jego leczenie - powiedział Hermesse. Jako przykład takiego błędnego podejścia uznał podawanie leku Rilatine dzieciom hiperaktywnym.