Reklama

Rosja: Polowanie na jabłka i ser

Drugi dzień trwa niszczenie żywności pochodzącej z krajów objętych moskiewskimi sankcjami. Tymczasem ministerstwa urządzają bankiet, na których serwują zakazane jedzenie.

Aktualizacja: 07.08.2015 18:28 Publikacja: 07.08.2015 17:47

Buldożer niszczy opakowania ze skonfiskowanym serem (prawdopodobnie pochodzącym z Niemiec)

Buldożer niszczy opakowania ze skonfiskowanym serem (prawdopodobnie pochodzącym z Niemiec)

Foto: youtube

Pierwszego dnia „niszczenia na miejscu" zarekwirowanych towarów zniszczono ponad 319 ton żywności. W piątek na swoją kolej czekało 20 ton litewskiego mięsa i ćwierć tony masła.

Znaczną część niszczonych produktów stanowi żywność, o której rosyjscy urzędnicy sądzą że pochodzi z Polski. Z fragmentarycznych danych dostępnych w różnych rosyjskich urzędach wynika, że co najmniej 1/10 żywności zniszczonej pierwszego dnia akcji była z naszego kraju.

Największą jej partię zniszczono pod Moskwą: 9 ton marchwi oraz 28 ton jabłek i pomidorów (te ostatnie kosztowałyby na rosyjskich rynkach ponad 50 tys. euro). W Nowosybirsku znaleziono 650 kilogramów jabłek. Urzędnicy polowali również na małe partie towaru. Handlarzowi w Riazaniu zarekwirowano 65 kilogramów polskich jabłek, a w Kraju Ałtajskim – 12 kilo pomidorów.

„Liczymy na to, że zastosowane środki i groźba utraty pieniędzy poważnie ograniczy wielkość nielegalnego importu z Białorusi" – powiedział anonimowy rosyjski urzędnik „Forbesowi". Moskwa bowiem oskarża Mińsk o to, że na jego terytorium żywność z krajów objętych rosyjskimi sankcjami masowo zmienia swe pochodzenie. „Za 300 tys. rubli w ciągu paru godzin polskie jabłka przerobią wam na argentyńskie, serbskie czy izraelskie. (...) I wszystkie dokumenty będą jak oryginalne – na blankietach z pieczęciami wodnymi" – powiedział dziennikarzom rosyjski ekspert Rusłan Kiss.

„Nikt nie zamierza niszczyć ton parmezanu z szynką, tego nie będzie" – zapewnił urzędnik z którym rozmawiał „Forbes".

Reklama
Reklama

Paradoksalnie, jego słowa potwierdził jeden z liderów rosyjskiej opozycji Aleksiej Nawalnyj. Jego Fundusz Walki z Korupcją opublikował właśnie dane z których wynika, że w rosyjskich ministerstwach objadają się na potęgę zakazaną żywnością.

Wśród smakoszy jest m.in. urząd moskiewskiego mera, ministerstwo obrony i ministerstwo spraw wewnętrznych.

Współpracownicy Nawalnego przejrzeli po prostu ogłoszenia o przetargach na obsługę bufetów czy bankietów w poszczególnych resortach. Urząd mera życzy sobie na przykład w bufecie „sery: brie, rockford, gruyere, dorblu" – wszystkie objęte rosyjskim embargiem. Wojskowym z ministerstwa obrony na bankiecie podawano sałatkę z krewetek z parmezanem, równie nielegalnym jak i inne zachodnie sery. Krewetki zaś mogą być z Bangladeszu, ale już nie z Kanady. W ministerstwie spraw wewnętrznych zaś zażyczyli sobie w bufecie mozzarellę i parmezan.

„Objadają się dorblu, wycierają usteczka serweteczką i odwróciwszy się do telewizyjnych kamer opowiadają jak właściwym krokiem jest niszczenie europejskiej żywności" – podsumował Nawalnyj.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
„Rzecz w tym”: Kamil Frymark: Podręczniki szkolne to najlepszy przykład wdrażania niemieckiej polityki historycznej
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1387
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama