Potężna grupa migrantów noc z niedzieli na poniedziałek spędziła w pasie neutralnym między Serbią a Chorwacją, drepcząc w błocie przy niskiej temperaturze i padającym deszczu. Wielu skusiła obietnica złożona latem tego roku przez kanclerz Angelę Merkel o tym, że Niemcy przyjmą „każdą liczbę uchodźców". Teraz jednak okazuje się, że Berlin wcale nie garnie się do przyjmowania kolejnych partii uciekinierów i kraje bałkańskie pozostały na lodzie.
– Nie mamy co jeść, dzieci krzyczą – opisuje Reutersowi warunki na granicy serbsko-chorwackiej Irakijczyk o imieniu Idris.
Decyzja chorwackich władz to efekt domina. Dwa dni wcześniej granicę z Chorwacją zamknęły Węgry, przez co fala imigrantów ruszyła przez Chorwację na zachód, ku Słowenii. Ta jednak zgodziła się przyjmować maksymalnie 2,5 tys. uchodźców dziennie.
– Rozumiem decyzje Viktora Orbána o zamknięciu granic Węgier, bo każdy kraj ma prawo chronić swoją suwerenność – mówi telewizji CNBC prezydent Chorwacji Kolinda Grabar-Kitarović.
Słowenia przymknęła granicę z Chorwacją, bo sama nie może przepuścić uchodźców dalej. Choć Wiedeń nie chce tego oficjalnie przyznać, austriackie władze przyjmują dziennie jedynie 1,5 tys. uchodźców, niewielki procent wszystkich, którzy idą bałkańskim szlakiem w kierunku Niemiec.