Zamachy w Brukseli wywołały w Niemczech ogromne poruszenie, mimo że nie widać bezpośredniego związku pomiędzy obecnym kryzysem imigracyjnym a ostatnią falą terroryzmu. – Nie można podejrzewać wszystkich imigrantów o niecne zamiary, ale też jest niemal pewne, że mogą się wśród nich znaleźć terroryści – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Christian Tuschoft, ekspert w dziedzinie terroryzmu.
Wiadomo, że dwóch terrorystów, którzy wysadzili się w listopadzie ubiegłego roku w Paryżu, dotarło do Europy wraz z falą uchodźców. Wiadomo także, że w Niemczech zaginęło bez śladu co najmniej 142 tys. imigrantów. Przekroczyli w roku ubiegłym granicę i słuch po nich zaginął. – Nie wiemy nawet, kim są ci ludzie – przyznaje Frank-Jürgen Weise, szef Federalnego Urzędu ds. Imigracji i Uchodźców. Część z nich zapewne udała się do innych krajów, np. do Szwecji, część znalazła schronienie u osiadłych już w Niemczech rodzin, a część zapewne szuka szczęścia na własną rękę. Przyprawia to o ból głowy niemieckie służby specjalne. Zwłaszcza że nie sposób ustalić, czy z falą uchodźców nie powróciła do Niemiec część dżihadystów pochodzenia niemieckiego walczących w szeregach tzw. Państwa Islamskiego.
Czekanie na najgorsze
Niemcom udało się do tej pory uniknąć ataków terrorystycznych islamistów. Na długi okres od masakry w pociągach w Madrycie w 2004 roku po zamachy w listopadzie ubiegłego roku w Paryżu na Niemcy przypadają dwa takie zdarzenia. W 2006 roku wykryto dwie bomby w bagażu w jednym z pociągów w Kolonii. Nie wybuchły z przyczyn technicznych – islamscy zamachowcy źle je skonstruowali. Pięć lat temu na lotnisku we Frankfurcie islamista zastrzelił dwóch amerykańskich żołnierzy i dwóch ranił. Prócz tego służby wpadły na trop kilku grup terrorystycznych będących w bardzo wczesnym stadium przygotowań do zamachów.
Jak wynika z cytowanego w styczniu tego roku przez tabloid „Bild" wewnętrznego dokumentu MSW, Niemcy są „zdeklarowanym celem przemocy ze strony dżihadystów". Znalazło się w nim także ostrzeżenie przed atakami podobnymi do tych w Paryżu. To było jeszcze przed Brukselą, lecz po styczniowym zamachu w Stambule, w którym zginęło ośmiu niemieckich turystów.
– Zamachy w Brukseli wzmogły czujność niemieckich służb, lecz nie ma mowy o jakiejś drastycznej zmianie kursu kanclerz Angeli Merkel wobec imigrantów – zapewnia „Rzeczpospolitą" prof. Eckhard Jesse, politolog. Jego zdaniem pojawia się inne zagrożenie związane z wprowadzeniem już za kilka miesięcy ruchu bezwizowego z Turcją, co przewiduje porozumienie UE–Turcja w sprawie uchodźców.