„1 stycznia tego roku Jej Wysokość Królowa uczyniła mnie Kawalerem Orderu Imperium. Wygląda na to, że 27 stycznia prezydent Donald Trump uczynił mnie obcym i niechcianym".
To początek krótkiego, ale płomiennego wpisu, jaki brytyjski biegacz Mo Farah umieścił na Facebooku po wejściu w życie dekretu Trumpa zabraniającego obywatelom siedmiu krajów wstępu do USA.
Farah jest muzułmaninem, urodził się w Somalii, do Anglii przyjechał z rodziną w wieku ośmiu lat. Jest pięciokrotnym mistrzem świata i czterokrotnym mistrzem olimpijskim – tytuły zdobywał w barwach Wielkiej Brytanii. Od sześciu lat mieszka i płaci podatki w USA.
Dekret Trumpa zabrania wstępu do Stanów obywatelom siedmiu krajów: Iranu, Iraku, Syrii, Somalii, Sudanu, Libii i Jemenu. Dotyczy także tych osób, które mają obywatelstwo innego kraju, a nawet tych, którzy posiadają zieloną kartę uprawniającą do stałego pobytu w USA. Prawnicy orzekli, że dekret nie dotyczy obywateli Zjednoczonego Królestwa, więc Farah będzie mógł wrócić z obozu treningowego do swojej rodziny.
Brytyjski maratończyk tak kończy swoją tyradę: „Wielka Brytania mnie przygarnęła, gdy miałem osiem lat, dała mi szansę, bym realizował swoje marzenia. Jestem dumny, że reprezentuję swój kraj, że zdobywałem medale dla Brytyjczyków, że otrzymałem najwyższy zaszczyt, jakim jest tytuł szlachecki. Moja historia jest przykładem tego, co się może stać, jeśli w polityce ludzie kierują się współczuciem oraz zrozumieniem zamiast nienawiścią oraz izolacjonizmem".