Rzeczpospolita: Czy między Ukrainą a Unią Europejską pojawiły się pierwsze nieporozumienia?
Kostiantyn Elisejew: Nie ma żadnych poważnych rozbieżności, a świadczą o tym wyniki ostatniego, XIX szczytu Ukraina-UE w Kijowie. Cieszymy się, że Unia zakończyła wreszcie ratyfikację długo oczekiwanej umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Myśmy ten traktat przygotowywali długich 3779 dni. Żadne inne państwo w Europie nie zapłaciło tyle, za swoje dążenia eurointegracyjne.
Ale wbrew zwyczajowi po szczycie nie wydano wspólnego, końcowego komunikatu. Według nieoficjalnych informacji „Deutsche Welle" stało się tak z powodu jednego zdania z dokumentu na temat „europejskiej perspektywy Ukrainy", któremu miała sprzeciwić się Holandia.
Nie przesadzałbym z ważnością tego wydarzenia: było zdanie w oświadczeniu czy nie było. Po zeszłorocznym szczycie Unia-Ukraina też nie było wspólnego komunikatu, zdarzało się że nie publikowano takich i po szczytach samej Rady Unii. Obecnie przyczyna była prosta. My zawsze chcieliśmy, by poziom ambicji zawartych w politycznym oświadczeniu był wyższy niż w umowie zrzeszeniowej. Tym razem był na takim samym poziomie, nie było więc sensu powtarzać się. Dlatego nie chcielibyśmy się na tym zatrzymywać, uważamy że szczyt był sukcesem.
Wcześniej jednak był warszawski szczyt „Trójmorza", na który nie został zaproszony prezydent Petro Poroszenko. W rezultacie było to spotkanie wewnątrzunijne.