Krwawa droga do Europy

Bez Ukrainy Putinowi nie uda się odbudować imperium mówi Kostiantyn Elisiejew zastępca szefa administracji ukraińskiego prezydenta ds. międzynarodowych

Publikacja: 17.07.2017 16:03

Kostiantyn Elisiejew

Kostiantyn Elisiejew

Foto: archiwum prywatne

Rzeczpospolita: Czy między Ukrainą a Unią Europejską pojawiły się pierwsze nieporozumienia?

Kostiantyn Elisejew: Nie ma żadnych poważnych rozbieżności, a świadczą o tym wyniki ostatniego, XIX szczytu Ukraina-UE w Kijowie. Cieszymy się, że Unia zakończyła wreszcie ratyfikację długo oczekiwanej umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Myśmy ten traktat przygotowywali długich 3779 dni. Żadne inne państwo w Europie nie zapłaciło tyle, za swoje dążenia eurointegracyjne.

Ale wbrew zwyczajowi po szczycie nie wydano wspólnego, końcowego komunikatu. Według nieoficjalnych informacji „Deutsche Welle" stało się tak z powodu jednego zdania z dokumentu na temat „europejskiej perspektywy Ukrainy", któremu miała sprzeciwić się Holandia.

Nie przesadzałbym z ważnością tego wydarzenia: było zdanie w oświadczeniu czy nie było. Po zeszłorocznym szczycie Unia-Ukraina też nie było wspólnego komunikatu, zdarzało się że nie publikowano takich i po szczytach samej Rady Unii. Obecnie przyczyna była prosta. My zawsze chcieliśmy, by poziom ambicji zawartych w politycznym oświadczeniu był wyższy niż w umowie zrzeszeniowej. Tym razem był na takim samym poziomie, nie było więc sensu powtarzać się. Dlatego nie chcielibyśmy się na tym zatrzymywać, uważamy że szczyt był sukcesem.

Wcześniej jednak był warszawski szczyt „Trójmorza", na który nie został zaproszony prezydent Petro Poroszenko. W rezultacie było to spotkanie wewnątrzunijne.

Osobiście uważam, że bez Ukrainy perspektywy tej inicjatywy są dość mgliste. W Kijowie sądzimy, że bez naszego kraju – największego terytorialnie w Europie – nie ma ona sensu. Mimo wszystko witamy tę inicjatywę, ale jednocześnie chcielibyśmy by Ukraina była wciągana we wszystkie europejskie procesy. Mamy też ogromną nadzieję, że inicjatywa nie będzie służyć fragmentacji Unii Europejskiej bowiem najważniejsze dla Ukrainy – kraju, który jest na pierwszej linii walki o europejskie wartości i europejskie bezpieczeństwo – jest jedność i solidarność Unii.

A co pan usłyszał w niedzielę w naszym Pałacu Prezydenckim na temat niezaproszenia prezydenta Poroszenki ?

Nie chciałbym komentować tej pozycji. Ukraina rzecz jasna dążyła do tego, by być aktywnym uczestnikiem tego szczytu. No ale cóż, nie zostaliśmy zaproszeni. A pytania należy kierować do organizatorów przedsięwzięcia.

Czyli do nas. Ale czy pan rozmawiał na ten temat w Warszawie?

Oczywiście, to również było przedmiotem rozmów. Jasno przedstawiłem naszą pozycję i mam nadzieję, że zostało to usłyszane. Uważamy, że Ukraina może wnieść tzw. wartość dodaną do tej inicjatywy, ale jeszcze raz podkreślam: pod warunkiem że będzie ona jednoczyć Europę i Unię a nie dzielić ją.

Rozmawialiście też panowie o naszych sporach o historię?

Oczywiście, odbyła się bardzo otwarta rozmowa na temat tych problemów. Cieszę się, że ze strony polskiej zwycięża strategiczne podejście do stosunków z Ukrainą. Naszym wspólnym celem powinno być przeciwstawianie się planom Putina odbudowania radzieckiego imperium. Wszyscy przecież rozumieją, że nie uda mu się to bez Ukrainy.

Czy nastąpiła jakaś zmiana polityki Ukrainy wobec Unii wraz z mianowaniem specjalnego wysłannika USA ds. konfliktu ukraińskiego Kurta Volkera?

Cieszymy się z mianowania specjalnego, amerykańskiego wysłannika a szczególnie, że już w pierwszym dniu po nominacji przyjechał do nas. Zostały przeprowadzone bardzo dokładne i głębokie rozmowy z całym spektrum naszych polityków, od prezydenta po członków parlamentu. Bardzo liczymy na to, że wraz z jego nominacją amerykańska polityka w sprawie polityczno-dyplomatycznego uregulowania konfliktu w Donbasie wreszcie się zaktywizuje.

Ale USA nie są stroną porozumień mińskich. Tak, jak i nie wchodzą w skład tzw. formatu normandzkiego.

Tak, oczywiście. W czasie wizyty Volkera odbyły się jednak bardzo intensywne dyskusje jak najlepiej zaangażować amerykańską stronę w miński proces. Przedstawiono pewne propozycje, idee i obecnie amerykańska strona bardzo uważnie je studiuje. Nie zapominajmy przy tym, że USA są gwarantem integralności terytorialnej Ukrainy zgodnie z budapeszteńskim memorandum z 1994 roku (w zamian za rezygnację ze swojej części postradzieckiej broni atomowej, Kijów uzyskał wtedy gwarancje integralności terytorialnej od USA, Wlk. Brytanii i Rosji – red.). Poza tym same Stany Zjednoczone poniosły straty z powodu rosyjskiej agresji: zniknęło kilka tysięcy miejsc pracy z powodu utraty przez koncern Exxon Mobile możliwości wykorzystywania ukraińskich licencji wydobywczych na wodach terytorialnych Ukrainy w pobliżu Krymu.

Czy Kijów zaproponuje teraz, by USA stały się uczestnikiem „normandzkiego formatu" lub brały bezpośredni udział w rozmowach w Mińsku?

Z punktu widzenia Ukrainy najważniejsze nie są żadne „formaty" ale ich rezultat. Czyli powstrzymanie rosyjskiej agresji. Mamy nadzieję, że dzięki amerykańskiemu przedstawicielowi, ale i nowowybranemu prezydentowi Francji uda nam się ożywić miński proces.

Znane są już jakieś jego konkretne propozycje Emmanuela Macrona w sprawie konfliktu?

Ich sedno zawiera się w tzw. formule Macrona: by małymi krokami doprowadzać do implementacji porozumień mińskich.

Drugim ważnym jej elementem jest implementacja warunków bezpieczeństwa, czyli pełne przerwanie ognia, wycofanie ciężkiej broni, pełny dostęp misji OBWE do całości okupowanych terytoriów w tym niekontrolowanego przez nas odcinka naszej granicy państwowej z Rosją, uwolnienie zakładników i więźniów politycznych którzy znajdują się w rosyjskich więzieniach. A także tworzenie warunków dla całkowitego wycofania rosyjskiej regularnej armii i uzbrojenia z Donbasu.

A dopiero po tym można będzie mówić o rozpoczęciu jakiegokolwiek procesu politycznego.

Czy to są propozycje Paryża ?

Paryż doskonale orientuje się w sytuacji i jest bardzo nastawiony na osiągnięcie konkretnego rezultatu.

Ale w ciągu ostatniego roku przywódcy „formatu" naciskali na Kijów, a nie na Moskwę.

Klucz do uregulowaniu konfliktu w Donbasie i deokupacji Krymu znajdują się w Moskwie. Dla nas jest szczególnie ważne, że w ostatnich dniach wreszcie oficjalnie ustalono, że Rosja nie jest arbitrem ani pośrednikiem ale bezpośrednim uczestnikiem konfliktu. Na tym też polega „formuła Macrona" - że Rosja jest stroną konfliktu. To bardzo ważne, bo uniemożliwia Rosji twierdzenie, że wojna w Donbasie jest tzw. konfliktem wewnątrzukraińskim. A to jest zwykła, brutalna agresja rosyjskich sił zbrojnych.

Czy w ciągu ostatniego pół roku osłabły kontakty Kijowa z państwami Europy Środkowej, w tym z Polską i Węgrami?

Dla nas najważniejsza jest jedność Unii Europejskiej. Na dzień dzisiejszy ta jedność jest demonstrowana, a świadectwem tego są sankcje. Cały czas proponujemy, by sankcje były przedłużane nie jak obecnie co pół roku, ale co rok a może rzadziej. A poza tym UE powinna zastanowić się nad wzmocnieniem sankcji. Rosja próbuje cały czas dokonać rozłamu w Unii - wykorzystując ekonomiczne czy energetyczne interesy poszczególnych państw – i zniszczyć konsensus. Ale cieszymy się, że pozycja UE pozostaje niewzruszona.

-rozmawiał Andrzej Łomanowski

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1162
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1161
podcast
Jędrzej Bielecki: Blackout w Hiszpanii - najprawdopodobniej zawiniło państwo
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1160
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Świat
Indie – Pakistan: Przygotowania do wojny o wodę
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne