Po samochodach ze znaczkiem VW czy Daimlera przyszedł czas na Porsche. Minister transportu zarządził wycofanie z rynku 22 tysięcy porsche cayenne z silnikami Diesla, gdyż zainstalowane w nich silniki firmy Audi emitowały znacznie więcej szkodliwych substancji, niż deklarował producent.
Decyzja ta oznacza, że niemiecki rząd nie zamierza przyglądać się dalej bezczynnie temu, co dzieje się z firmami samochodowym. Jest to branża zatrudniająca 800 tys. pracowników i prawdziwa duma Niemiec. Samochody made in Germany sprzedają się jak świeże bułeczki na całym świecie, przynosząc ogromne wpływy eksportowe i budżetowe. Jednak to może się wkrótce zmienić, jeżeli seria skandali zataczać będzie coraz większe kręgi.
Polityka i biznes
Niemieckie media zastanawiają się, jak to możliwe, że koncerny samochodowe pozwalają sobie na tego rodzaju manipulacje, narażając na straty nie tylko własnych akcjonariuszy, ale i całą gospodarkę. Zbyt bliskie powiązania koncernów z polityką sprawiły, że szefowie firm samochodowych poczuli się całkowicie bezkarnie, przymykając oko na oszustwa swych konstruktorów – twierdzi telewizja publiczna ZDF, jak i wiele innych mediów.
– Kto działa w ten sposób, niszczy fundamenty gospodarki rynkowej – pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung". Ale działa bezkarnie, jak wynika z rezultatów środowego posiedzenia w Berlinie specjalnego gremium złożonego z przedstawicieli koncernów, szefów landów oraz rządu federalnego. Ustalono jedynie, że 5 milionów samochodów z silnikami Diesla w Niemczech ma zostać wycofanych z rynku i wyposażonych na koszt producenta w nowe programy komputerowe.
Posłowie do dyspozycji
– Mamy do czynienia z specyficzną symbiozą polityki i biznesu, nie tylko w przemyśle samochodowym, ale tutaj związki są nazbyt widoczne – mówi „Rzeczpospolitej" Jochen Staadt, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.