Reklama
Rozwiń
Reklama

Stare obrzędy przy muzyce ze smartfona

- Niedawno byłem w wielkopolskiej wsi Walkowice, gdzie jedna grupa, szykując się do obrzędów, siedziała w stodole. Wszystko wyglądałoby prawie tak jak 100 lat temu, gdyby nie towarzyszyła tym nastolatkom muzyka ze smartfona - mówi prof. Waldemar Kuligowski, antropolog kultury, UAM w Poznaniu

Aktualizacja: 01.04.2018 09:55 Publikacja: 01.04.2018 00:01

Stare obrzędy przy muzyce ze smartfona

Foto: mat. pras.

Rzeczpospolita: Polacy coraz częściej decydują się spędzać Wielkanoc na zagranicznych wycieczkach. Dlaczego odchodzą od tradycyjnego sposobu obchodzenia świąt?

Prof. Waldemar Kuligowski: Dawne doświadczenie religijne zamieniamy dziś na myślenie o czasie wolnym, w którym możemy trochę odpocząć. Pokolenie moich rodziców i dziadków w piątek poprzedzający Wielkanoc praktykowało tzw. Boże rany. Najstarszy mężczyzna brał wówczas wiązkę gałązek i uderzał nią wszystkie kobiety w swoim domu, co miało przypominać o męce Jezusa. Dziś wiele podobnych zwyczajów już zniknęło, ale w ich miejsce pojawiają się nowe – myślimy o zakupach, wystawności, wyjazdach.

O których zwyczajach wielkanocnych najczęściej zapominamy?

Warto zacząć od postu, czyli okresu bezpośrednio poprzedzającego Wielkanoc. W ostatnich latach ten czas zaczyna funkcjonować trochę obok Kościoła. W wielu pismach lifestyle’owych pojawiają się artykuły o tym, że warto zafundować sobie raz w roku taki moment, w którym czegoś sobie odmówimy. I tu niekoniecznie już chodzi o jedzenie, ale także np. o korzystanie z Facebooka. Odbywa się to oczywiście w oderwaniu od nauki Kościoła.

Niby malujemy jajka, ale robimy to coraz rzadziej, a nawet jeśli zabierają się do tego dzieci, to używają flamastrów i naklejek kupionych w sklepie. W Niedzielę Wielkanocną na naszych stołach pojawiają się elementy nowoczesnego designu ukrytego pod płaszczykiem tradycji – mamy jakieś zielone elementy, coś, co przypomina jajka, króliczki. Ale mam wrażenie, że to jest już raczej obyczajowość zeświecczona. Oczywiście w niektórych miejscach kraju nadal kultywowane są starodawne obrzędy – np. wielkopolskie muradyny.

Reklama
Reklama

Czym są owe muradyny?

W literaturze określa się je jako kolędowanie wiosenne. W Poniedziałek Wielkanocny zbierają się grupy młodych mężczyzn w wieku 15–20 lat. Przebierają się oni za niedźwiedzie, wiejskie baby, muzykantów. Ich zadaniem jest odwiedzanie mieszkańców wsi i składanie życzeń. Kilku chłopców ma także ręce umazane sadzą zmieszaną z kremem i – jak to określa miejscowa ludność – „murzą” wszystkich tymi pomazanymi dłońmi. Oczywiście najczęściej ich ofiarą padają młode dziewczyny.

Zabawa zaczyna się także wtedy, gdy do jakiegoś domu w ogóle nie chcą ich wpuścić. Wchodzą wówczas przez okna albo używają drabin.

Ludzie, którzy praktykują te obrzędy, jakoś radzą sobie bez zachęt z zewnątrz czy rządowych pieniędzy, które kiedyś były przeznaczane na podtrzymanie takich zamierających tradycji. Niedawno byłem w wielkopolskiej wsi Walkowice, gdzie jedna grupa, szykując się do obrzędów, siedziała w stodole. Wszystko wyglądałoby prawie tak jak 100 lat temu, gdyby nie towarzyszyła tym nastolatkom muzyka ze smartfona. To było takie namacalne doświadczenie tradycji, a w tle leciał hip-hop. I właśnie w tym tkwi sens trwania obyczaju – że to właśnie ci młodzi ludzie świadomie chcą do niego nawiązywać.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Czego Polacy obawiają się w 2026 roku? Nowy sondaż
Społeczeństwo
„Obietnice bez pokrycia”. Szefowie związków wystawili rządowi brutalną ocenę za 2025 rok
Społeczeństwo
Historyczny debiut „dziewiętnastki”. Tramwaje Warszawskie wracają na Rakowiecką
Społeczeństwo
Co czeka zagraniczne oddziały Instytutu Pileckiego
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama