Profesor Stein: – Przypominam, jak zachowywali się ci świadkowie. Kobiety nie szły do grobu, żeby spotkać żyjącego Chrystusa, ale po to, by namaścić jego ciało. Gdy zobaczyły otwarty grób, zapytały osobę, którą wzięły za ogrodnika, „gdzie go zabrali”. Podobnie apostołowie. Oni także nie dowierzali. A Tomasz nie uwierzył, dopóki nie dotknął ran swojego mistrza. Ci ludzie nie byli sobie w stanie wyobrazić czegoś takiego jak zmartwychwstanie. Dlatego na pewno tego nie wymyślili.
Pozostaje więc jeszcze jedno wytłumaczenie. Może Jezus miał sobowtóra? Kogoś, kto wyglądał bardzo podobnie do niego i kto po jego śmierci rozmawiał z uczniami. – Gdy stracisz kogoś, kogo kochasz, to rzeczywiście widzisz go w każdym przechodniu po drugiej stronie ulicy. Bardzo szybko jednak się okazuje, że się myliłeś. Pomyłka się wyjaśnia, gdy podchodzisz bliżej. Tego typu mgnienia czy ulotne doznania nie przekonują ludzi. Tymczasem to wydarzenie zrobiło gigantyczne wrażenie! Całkowicie odmieniło życie wielu osób. Czy oni wszyscy mogli go pomylić z innym człowiekiem? Wątpię. Przecież spędzili ze swoim mistrzem tyle czasu, znali na pamięć jego gesty, jego głos – mówi prof. Bauckman.
Profesor Stein: – Teoria o sobowtórze jest jedną z serii zwariowanych teorii, którymi na siłę próbuje się wyjaśnić to niewygodne dla wielu wydarzenie. Bardzo łatwo jednak takie tezy obalić. Bo skoro to był sobowtór, to spiskowcy musieliby mu wyciąć na ciele takie same rany, jakie miał Jezus. To oczywiście było niemożliwe. Inna szalona teoria, z jaką się spotkałem, mówiła o tym, że przez trzy dni ciało Jezusa się całkowicie rozłożyło. Przeistoczyło w jakiś gaz. Pamiętam, że powiedziałem wtedy: „rozumiem, że trudno ci uwierzyć w cud, ale nie próbuj wymyślić kolejnego cudu, żeby go obalić”.
Profesor Yamauchi: – Na temat zmartwychwstania rzeczywiście wymyślane są nieprawdopodobne rzeczy. To porusza ludzką wyobraźnię. Warto przytoczyć tu choćby głośną ostatnio książkę „Kod Leonarda daVinci” czy teorię, że Jezus przeżył i wyjechał do Kaszmiru. W wydanej w latach 60. książce „Passover Plot” Hugh J. Schonfield stawia zaś tezę, że to Jezus z grupą zaufanych ludzi sfabrykował własną śmierć i zmartwychwstanie. Wszystko to jednak nie ma nic wspólnego z prawdą, nie ma potwierdzenia w źródłach i po prostu nie trzyma się kupy.
[srodtytul]Jak było naprawdę?[/srodtytul]
Jakie jest więc racjonalne wytłumaczenie tego, co się stało? – Naukowymi metodami możemy dojść tylko do jednego prawdopodobnego i logicznego wyjaśnienia: Jezus Chrystus rzeczywiście zmartwychwstał. I nie jest to żadna bajka czy zabobon, bo do tego wniosku doszliśmy przecież, stosując klasyczny warsztat historyka. Poprzez krytyczną analizę źródeł – mówi prof. Bauckham.
Prof. Yamauchi: – Wszystko to, o czym mówiliśmy, świadczy, że zmartwychwstanie to nie legenda. Dowodem koronnym jest jednak fenomen, jakim było i jest chrześcijaństwo. Gdyby Chrystus umarł i został pochowany jak każdy inny człowiek, upłynęłoby wiele lat, być może nawet stuleci, zanim legenda o jego zmartwychwstaniu zaczęłaby oddziaływać na ludzi. Tak to bowiem jest z mitami, że potrzebują czasu. Tymczasem w tym wypadku od razu po śmierci Jezusa jego uczniowie głosili Ewangelię i oddawali za nią życie. A chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się w błyskawicznym tempie: Rzym, Syria, Mezopotamia. Z setek wiernych szybko zrobiły się tysiące i dziesiątki tysięcy.
Prof. Stein: – Zmartwychwstanie nie tylko odmieniło ludzkość w sensie duchowym czy metafizycznym. Ono miało również skutki czysto materialne, polityczne. Całkowicie odmieniło bieg historii. Można śmiało powiedzieć, że było najważniejszym wydarzeniem w historii ludzkości. To chyba też potwierdza to, że stało się wówczas coś doprawdy niezwykłego. Czy spisek kilku nawiedzonych uczniów czy też powstała po latach mglista legenda mogłyby na dłuższą metę zrobić tyle zamieszania? Choć to wydaje się nieprawdopodobne, zmartwychwstanie jest jedynym logicznym wyjaśnieniem tajemnicy zniknięcia ciała Jezusa z Nazaretu. Sceptycy często pytają nas, dlaczego wierzymy w coś takiego jak zmartwychwstanie. Tymczasem to my powinniśmy ich pytać: dlaczego w nie nie wierzycie, skoro dostarczamy wam tylu dowodów.