– Przecież Nysa jest rodzaju żeńskiego nie tylko z nazwy – rzuca zaczepnie Krzysztof Hrydziuszko, trzydziestoparoletni sprzedawca z miejscowego sklepu. – Kieruje nią kobieta i to jest moja odpowiedź na pytanie, czy kobiety mają tu gorzej niż mężczyźni. [wyimek][b][link=http://www.rp.pl/artykul/11,443828.html" "target=_blank]Pełny tekst europejskiej karty równości[/link][/b][/wyimek]
– U mnie w rodzinie powoli nastaje równość, ale chyba nie o taką chodziło – uśmiecha się smutno pani Grażyna, sprzątaczka w Powiatowym Urzędzie Pracy. Jej dwie córki po szkole ekonomicznej od miesięcy szukają pracy. A właśnie z firmy montującej okna zwolniony został jej mąż.
O tym, że Nysa wdraża ideę równości już od półtora roku, Hrydziuszko nie słyszał. Podobnie jak pani Renata, agentka ubezpieczeniowa i sprzedawczyni w sklepie.
– Nie tylko Nysa, ale cała Polska powinna podpisać taką kartę. W naszym kraju nie ma równości. A ta oznacza przede wszystkim takie same zarobki – uważa pani Renata, która ima się dodatkowych zajęć, bo jako samotnej matce trudno jej z jednej pensji i niewielkich alimentów wychowywać dziecko.
[srodtytul]Niepotrzebne zapisy[/srodtytul]