Okazuje się, że klinika uniwersytecka w Getyndze nie jest jedynym niemieckim szpitalem, gdzie handlowano organami, manipulując listami osób czekających na przeszczepy. Zainteresowanie prokuratury wzbudziły właśnie podobne praktyki w Ratyzbonie. Zdaniem niemieckich mediów jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej i w najbliższym czasie należy się spodziewać nowych sensacji.
W świetnie na pozór zorganizowanym systemie niemieckim istnieją listy pacjentów czekających na przeszczep. Za pomocą specjalnej punktacji organy trafiają do oczekujących w zależności od stanu ich zdrowia oraz ocen dotyczących spodziewanego rezultatu operacji. Dwóch lekarzy w klinice w Getyndze wydawało jednak fałszywe świadectwa stanu zdrowia oczekujących pacjentów, umożliwiając tym samym przesunięcie ich na czołowe miejsca w kolejce. Metoda prosta i na tyle skuteczna, że w co najmniej 23 wypadkach przeszczepów dokonano u osób, które mogły jeszcze poczekać. Prokuratura oskarża obu lekarzy nie tylko o fałszerstwo, ale i nieumyślne spowodowanie śmierci tych pacjentów, którzy nie doczekali operacji. Podobny schemat działał w klinice w Ratyzbonie, na czym ucierpiało kilkudziesięciu pacjentów. Ile jest jeszcze takich klinik w całym kraju? – pytał „Bild Zeitung", przypominając, że w Getyndze przeszczepów dokonywano wielu pacjentom z Włoch, co rodzi podejrzenia, iż korzystali nielegalnie z niemieckiego systemu służby zdrowia.
Sprawa bulwersuje opinię publiczną, bo wszyscy mają dość ciągłego narzekania niemieckich lekarzy na niskie zarobki, podnoszone bez przerwy koszty jakoby bezpłatnych wizyt u lekarzy oraz utrzymywania w gruncie rzeczy podwójnego systemu państwowej służby zdrowia. Jednego dla przeciętnych obywateli, a drugiego, prywatnego, dla zamożniejszych. Ci ostatni mają opiekę na zupełnie innym poziomie. Dla większości społeczeństwa jest to wyraz rażącej niesprawiedliwości, zwłaszcza gdy pojawiają się statystyki, z których wynika, że przeciętny lekarz posiadający własną praktykę zarabia powyżej 12 tys. euro miesięcznie netto, a więc siedem razy więcej niż średnia krajowa.
Oliwy do ognia dolały ostatnie informacje tygodnika „Der Spiegel", którego zdaniem niemieccy lekarze uczestniczą w nielegalnym handlu organami za granicą. Tak więc w Prisztinie działa klinika zwana popularnie Klinika Germanje (klinika niemiecka), gdzie dokonywano przeszczepów, wykorzystując organy zdobyte metodami kryminalnymi w Turcji i innych krajach.