Demonstracja Family Day odbyła się w Circo Massimo w centrum Wiecznego Miasta z inicjatywy organizacji katolickich. Moralnego wsparcia udzielił jej włoski episkopat, choć hierarchowie kościelni się tam nie pojawili.
Zdaniem uczestników manifestacji ustawa godzi w tradycyjną rodzinę, praktycznie zrównując z nią w prawach wolne związki, w tym homoseksualne. Mówcy podkreślali, że nowe regulacje czynią z posiadania potomstwa niezbywalne prawo każdego, nie biorąc pod uwagę dobra i praw dziecka, a co więcej, otwierają drogę zabronionemu przez włoskie prawo „wynajmowaniu łona" przez pary homoseksualistów i adoptowaniu tak urodzonego dziecka przez partnera biologicznego ojca.
Z niedzielnych komentarzy włoskiej prasy i wypowiedzi wielu polityków wynika, że ogromna liczba uczestników Family Day, w tym wiele osób niewierzących i głosujących na lewicę, zaskoczyła wszystkich i musi dać do myślenia premierowi Matteo Renziemu. Tym bardziej że w 2007 r. w identycznej demonstracji sam brał udział – jeszcze jako burmistrz Florencji.
Generalnie we włoskim społeczeństwie nie ma zgody na jakąkolwiek możliwość adopcji dzieci przez pary gejowskie. Nawet w najbardziej tolerancyjnej grupie wiekowej 20–35 lat nie zgadza się na to 67 proc. pytanych.
Ostre polemiki polityków, dyskusje w mediach i demonstracje związane z ustawą trwają od kilku tygodni. W piątek 22 stycznia papież, przemawiając do Roty Rzymskiej, powiedział, że nie można mylić rodziny, jakiej pragnie Bóg, z jakimikolwiek innymi związkami. Nazajutrz w 93 miastach manifestowali zwolennicy ustawy pod hasłem „Obudź się Italio". Równocześnie w ponad 50 miastach w obronie tradycyjnej rodziny demonstrowali tzw. stojący strażnicy. Protest polegał na tym, że uczestnicy stojący na miejskich placach czytali sobie po cichu książkę. W wielu miastach, m.in. w Bolonii, Sienie i Turynie, zostali brutalnie zaatakowani przez bojówki walczących o tolerancję, prawa obywatelskie i demokrację postępowców.