Od rosyjskiej agresji na Ukrainę i wybuchu największego w historii exodusu uciekających przed wojną na dłużej osiadło w Polsce 1,4 mln Ukraińców, z tego 1 mln otrzymało numer PESEL – wskazują dane Urzędu do Spraw Cudzoziemców.
Od 24 lutego sytuację migracyjną w kraju zdominował napływ uchodźców z Ukrainy.
– Są oni najliczniejszą grupą cudzoziemców w Polsce, stanowią ponad 80 proc. ogółu osiedlających się u nas obcokrajowców – wskazuje Jakub Dudziak, rzecznik Urzędu.
Ochrona czasowa
Większość przybyłych po wybuchu wojny korzysta z ochrony czasowej – to ci, którzy otrzymali numer PESEL – obecnie to 993,5 tys. osób. Kobiety i dzieci stanowią ok. 87 proc. tej grupy, 13 proc. to pełnoletni mężczyźni. Dzieci i młodzież – 43 proc. Reszta korzysta z zezwoleń na pobyt czasowy (w związku z pracą) i na pobyt stały (lub rezydenta długoterminowego). To stan na dziś.
Czytaj więcej
Administracja Joe Bidena pozwoliła tysiącom obywateli Ukrainy, którzy rok temu uciekli do Stanów Zjednoczonych po rozpoczęciu zakrojonej na szeroką skalę rosyjskiej inwazji, na przedłużenie pobytu w Stanach Zjednoczonych.
O ile tuż po wybuchu wojny uchodźcy zatrzymywali się najchętniej przy granicy, o tyle teraz osiedlają się głównie w centrum i na zachodzie kraju, gdzie są duże aglomeracje. Głównie w woj. mazowieckim – tu zamieszkała co piąta osoba. W woj. dolnośląskim i wielkopolskim po ok. 11 proc., a także w małopolskim i śląskim. Na Lubelszczyźnie jest ich 3,5 proc., na Podlasiu jedynie 1,3 proc.
– Na Mazowszu czy Dolnym Śląsku jest lepszy dostęp do rynku pracy, oświaty, wyższy poziom życia i wyższe zarobki – wskazuje Marek Sierant, znawca spraw ukraińskich.
Biznes w Polsce
Takie rozmieszczenie może być sygnałem, że uchodźcy z Ukrainy chcą zostać u nas na dłużej. Jest i nowe zjawisko.
– Wiele osób coraz częściej przenosi biznesy do Polski, bo tam pod ostrzałem bomb, przy wyłączeniach wody, prądu trudno go prowadzić. W Warszawie otworzyły się ostatnio dwie kliniki medyczne, dwie stomatologiczne, salony kosmetyczne i restauracja Czarnomorka, na Ukrainie prestiżowa – zauważa Sierant.
Już obecnie ponad 700 tys. Ukraińców pracuje legalnie w Polsce, opłaca składki i podatki.
Nawet jeśli nie spadają bomby, życie na Ukrainie jest niezwykle trudne, we znaki dają się szalejące ceny.
Czytaj więcej
Wielu Ukraińców w Polsce, ponad 700 tys. pracuje legalnie w Polsce, opłaca składki, płaci podatki. Ci ludzie także pracują na polskie PKB - mówił w rozmowie z RMF FM wiceszef MSWiA, Paweł Szefernaker.
– Są horrendalne, wzrosły o 30–40 proc., nie licząc inflacji, paliwo na Ukrainie kosztuje dziś tyle, co w Polsce, a zarobki spadły tam o jedną trzecią – mówi Marek Sierant.
Jak w najbliższych miesiącach może wyglądać ruch migracyjny?
– Latem go nie będzie, na ten czas nawet część Ukraińców z Polski może wyjechać do siebie, żeby obrobić pola. Na Ukrainie jest tradycja, że nawet jak ktoś mieszka w mieście, to ma skrawek ziemi za miastem, gdzie uprawia warzywa i owoce – zaznacza Sierant. – Ale jeśli Ukrainie nie uda się odzyskać południa kraju – część obwodu zaporoskiego czy chersońskiego po tej stronie Dniepru – i jeśli nadal będą ostrzały infrastruktury krytycznej, to emigracja może się nasilić – ocenia Sierant.
Do stanu z początku wojny raczej jednak nie powróci. Jadwiga Rogoża, analityczka z Ośrodka Studiów Wschodnich, zaznacza:
– Największa fala uchodźców miała miejsce na samym początku rosyjskiej inwazji, rok temu. Później, od maja 2022 r., gdy minął pierwszy szok, zarysowała się tendencja odwrotna – powrotów na Ukrainę było więcej niż wyjazdów. Bo okazywało się, że nie wszędzie toczą się działania bojowe, a z kolei trudy życia na emigracji są dosyć duże – mówi ekspertka.
Strach przed rakietami
Jak wskazuje, drugim momentem spodziewanej fali migracji była jesień ubiegłego roku, kiedy na Ukrainie rozpoczęły się intensywne ataki rakietowe wymierzone w system energetyczny, powodujące dotkliwe przerwy w dostawach prądu, ciepła i wody.
– Jednak ani te ataki, ani zima nie spowodowały większego odpływu ludności. Wynikało to z przystosowania się znacznej części Ukraińców do warunków wojennych, ich determinacji i poczucia, że nie mają alternatywy wobec stawiania oporu Rosji. Alona Hetmańczuk, ukraińska intelektualistka, wypowiedziała znamienne zdanie: „wolimy żyć pod rosyjskimi ostrzałami rakietowymi – niż pod rosyjską okupacją”. To wiele mówi o postawie społeczeństwa ukraińskiego. Według sondażu z końca lutego dla 87 proc. Ukraińców niedopuszczalne są jakiekolwiek ustępstwa wobec Rosji. W tej sytuacji nie widać warunków do kolejnej fali uchodźców – uważa Jadwiga Rogoża.
Czytaj więcej
Blisko 2,5 tys. dzieci ukraińskich uchodźców urodziło się w ubiegłym roku w Polsce.
Postawy ukraińskiego społeczeństwa będą jednak uzależnione od terminu zakończenia wojny i jej wyników.
– Od tego, jak będzie wyglądała odbudowa Ukrainy i jej rozwój, na ile stworzy to nowe perspektywy dla mieszkańców. Jeżeli odbudowa będzie dynamiczna, a rozwój gospodarki stworzy nowe miejsca pracy – część ludzi wróci na Ukrainę. Ale jeśli finansowanie nie będzie tak hojne, jak się zapowiada, to większość nie wróci, a odpływ ludności z Ukrainy może wręcz przyspieszyć. Osoby, które wcześniej wyjechały np. do Polski, urządziły się, znalazły pracę, będą ściągały mężów, rodziny – ocenia ekspertka.