Po kilku miesiącach od rozpoczęcia wojny na Ukrainie MSWiA ustaliło wreszcie, że jest w Polsce ponad 4 tysiąca schronów i 57 tys. miejsc ukrycia. Wiemy też, że może się w nich ukryć niewielki procent mieszkańców Polski. Są tam miejsca dla ok. 1,2 mln osób. To nie jest dobra wiadomość.
Aleksander Fiedorek: Tak. Niestety w wielu miastach, w tym dużych ośrodkach, nie były prowadzone w ogóle ewidencje budowli ochronnych. Dochodziło do sytuacji, gdy dana jednostka samorządu terytorialnego twierdziła, że na swoim terenie nie ma żadnego takiego obiektu, gdy w rzeczywistości eksperci mogli ich wskazać dziesiątki. Niestety obrona cywilna głównie ze względu na braki budżetowe była dziedziną zaniedbaną, po części wynikało to też właśnie z braku świadomości zagrożeń. Zwykle tą tematyką zajmowali się pasjonaci. Tymczasem takie obiekty są ważne nie tylko w przypadku wybuchu wojny, ale też katastrof naturalnych, czy też np. wycieku chemicznego z zakładu przemysłowego, lub elektrowni jądrowej, które znajdują się w sąsiednich krajach.
Czytaj więcej
Co najmniej 20 osób, w tym 10 dzieci, zginęło, gdy kolumna pojazdów cywilnych została ostrzelana przez wojska rosyjskie - podała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy, odnosząc się do ataku, do którego doszło prawdopodobnie pod koniec września.
Wyjątkowo chlubnym miastem jest Lublin. Miasto to na stronie internetowej podaje listę takich obiektów.
Nie wiemy jednak jaki jest ich stan techniczny?