Chrześcijanie w Niemczech już w mniejszości

Ślub ministra finansów zwraca uwagę na zjawisko masowego odpływu wiernych od kościelnych instytucji, co nie oznacza automatycznego odwrotu od wiary i tradycji.

Publikacja: 14.07.2022 03:00

Chrześcijanie w Niemczech już w mniejszości

Foto: AdobeStock

To był ślub, o jakim rozpisują się nie tylko niemieckie tabloidy, ale i poważne media. Na ekskluzywną wyspę Sylt na Morzu Północnym przybyło kilkuset gości: polityków, artystów, dziennikarzy, wielu w otoczeniu ochroniarzy. To przyjaciele i znajomi ministra finansów Christiana Lindnera, szefa FDP, oraz jego wybranki, dziennikarki Franki Lehfeldt.

Uroczystości trwały trzy dni i sądząc po wydatkach w kultowej restauracji Sansibar położonej na piaszczystych wydmach, nikt nie przejmował się rekordową inflacją lub cenami benzyny. Takiego zbytku mieszkańcy Niemiec na ogół nie znoszą, nie tylko dlatego, że sami zaciskają pasa. To nie ten czas i nie to miejsce – podsumowały media po wyliczeniu, że suknia ślubna panny młodej musiała kosztować co najmniej 10 tys. euro, a garnitur ministra – ponad 3 tys. Dwie trzecie Niemców oceniło całość wydarzenia jako „nieodpowiednie”.

Prawdziwe oburzenie wywołało jednak co innego. Otóż prócz obowiązkowej uroczystości w urzędzie para małżonków zdecydowała się na ślub kościelny. – Dlaczego dwoje ludzi decyduje się ślub kościelny, skoro celowo opuścili Kościół i publicznie oświadczyli, że nie uważają się za chrześcijan? – pytała na łamach „Bilda” Margot Käßmann, biskupka Niemieckiego Kościoła Ewangelickiego (EKD) i jego była przewodnicząca.

Takich komentarzy pojawiła się cała masa. Zarzucano nawet parze młodej, że naraziła Kościół na koszty, gdyż wraz z formalnym wystąpieniem z niego przed laty przestała płacić podatek kościelny. W sieci wylała się krytyka pod adresem ministra finansów, który wie przecież, że niemieckie państwo subwencjonuje kościoły chrześcijańskie miliardami euro rocznie.

Okazało się też przy okazji, że dla wielu występujących oficjalnie z Kościołów wiernych nie jest to równoznaczne z zerwaniem wszystkich więzi emocjonalnych. Na to zwraca uwagę Lindner, przypominając, że w chwili obejmowania urzędu ministerialnego złożył przysięgę, odwołując się do Boga. W takiej sytuacji ślub kościelny nie powinien dziwić. Przypadek Lindnera nie jest wyjątkowy.

Oba niemieckie Kościoły notują masowy odpływ wiernych. W 2001 r. liczba protestantów w Niemczech spadła po raz pierwszy poniżej 20 mln osób. Tego roku opuściła EKD rekordowa liczba 280 tys. wiernych. Jeszcze więcej wyszło z Kościoła katolickiego, bo aż 359 tys. osób. To rekord wszech czasów. W sumie oba kościoły zubożały o 639 tys. członków. Oznacza to, że chrześcijanie są wprawdzie nadal największą społecznością religijną w Niemczech, ale tworzą mniej niż połowę społeczeństwa.

Są to zmiany tektoniczne, których przyczyny są od dawna znane. Z ekspertyzy EKD z marca tego roku wynika, że 24 proc. byłych protestantów i 37 proc. byłych katolików wymienia jeden konkretny powód wystąpienia. Często jest to przemoc seksualna w kościołach lub marnotrawstwo środków finansowych, a w przypadku Kościoła katolickiego także brak tolerancji homoseksualizmu. Decyzje katolików oparte są na wielu czynnikach, wśród których ważną rolę odgrywa brak równouprawnienia kobiet czy brak „wiarygodności” Kościoła.

Niemiecki episkopat wyciąga z tego wnioski. Otworzył dyskusję na temat ordynacji kobiet, wprowadzenia święceń kapłańskich dla tzw. viri probati, czyli mężczyzn, którzy sprawdzili się jako wierni mężowie, dobrzy ojcowie i cieszą się autorytetem w lokalnej społeczności.

To był ślub, o jakim rozpisują się nie tylko niemieckie tabloidy, ale i poważne media. Na ekskluzywną wyspę Sylt na Morzu Północnym przybyło kilkuset gości: polityków, artystów, dziennikarzy, wielu w otoczeniu ochroniarzy. To przyjaciele i znajomi ministra finansów Christiana Lindnera, szefa FDP, oraz jego wybranki, dziennikarki Franki Lehfeldt.

Uroczystości trwały trzy dni i sądząc po wydatkach w kultowej restauracji Sansibar położonej na piaszczystych wydmach, nikt nie przejmował się rekordową inflacją lub cenami benzyny. Takiego zbytku mieszkańcy Niemiec na ogół nie znoszą, nie tylko dlatego, że sami zaciskają pasa. To nie ten czas i nie to miejsce – podsumowały media po wyliczeniu, że suknia ślubna panny młodej musiała kosztować co najmniej 10 tys. euro, a garnitur ministra – ponad 3 tys. Dwie trzecie Niemców oceniło całość wydarzenia jako „nieodpowiednie”.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Chińczycy wysłali sondę kosmiczną na "ciemną stronę Księżyca"
Społeczeństwo
Hamas uwiódł studentów w USA
Społeczeństwo
Arizona: Spór o zakaz aborcji z czasów wojny secesyjnej. Jest decyzja Senatu
Społeczeństwo
1 maja we Francji spokojniejszy niż rok temu. W Paryżu raniono 12 policjantów
Społeczeństwo
Zwolennicy Izraela zaatakowali zwolenników Palestyny. Setki osób zatrzymanych
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił