Prokuratura badająca przyczyny śmierci koni w Janowie odkryła niepokojące zdarzenie związane z karmieniem zwierząt w słynnej stadninie. Śledczy ustalili, że w granulacie paszy co najmniej raz znalazł się antybiotyk o nazwie monenzyna i to w dawce, jaka jest dla koni śmiertelna.
Monenzynę stosuje się głównie na fermach drobiarskich do zwalczania pasożytów.
Wycofali granulat
Śledczy zajmują się stadniną w Janowie po serii zgonów klaczy, w tym dwóch należących do Shirley Watts, żony perkusisty zespołu „Rolling Stones" – Prerii i Amry. Prokuratura zleciła badanie siana, owsa i paszy z kilkudziesięciu miejsc w stadninie, w której przebywa blisko 400 koni. Antybiotyk był w granulacie, który pobrano do badania 5 kwietnia 2016 r., trzy dni po śmierci Amry.
Granulat znajdował się na taczce z owsem w tzw. boksie porodowym (tam głównie przebywały klacze Watts po oźrebieniu). Po zbadaniu okazało się, że stężenie antybiotyku wyniosło aż 1,7 mg/kg – to o jedną czwartą więcej niż dopuszczalna ilość tego antybiotyku, którą jest w stanie przeżyć koń (w czterech innych próbkach, w których odkryto monoenzynę, stężenie było bezpieczne).
Sprawa wyszła na jaw dopiero po wyizolowaniu granulatu z owsa i zbadaniu obu pasz osobno. Gdy były zmieszane, stężenie monenzyny wyniosło tylko 0,45 mg/kg – a więc była to dawka dla koni bezpieczna.