Coraz mniej boimy się zamachu terrorystycznego. Według najnowszego sondażu IBRiS, wykonanego na zlecenie „Rzeczpospolitej", tylko 29 procent badanych obawia się, że w Polsce mogłoby dojść do ataku terrorystów. Dwa lata temu, w takim samym badaniu dla portalu Onet.pl, ewentualnego ataku obawiało się 46 proc. respondentów.
Odwróciły się też proporcje, jeśli chodzi o odsetek badanych, którzy deklarują, że nie obawiają się zamachu. We wrześniu 2015 r. w taką możliwość nie wierzyło 29 proc. badanych, a teraz aż 67 proc. nie obawia się tego scenariusza.
Dlaczego różnica w odczuwaniu zagrożenia terroryzmem jest tak duża? Zdaniem Wojciecha Lorenza, eksperta ds. bezpieczeństwa z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, zagrożenia nie można zupełnie wykluczyć w żadnym kraju europejskim, nawet w Polsce, która może uchodzić za kraj bezpieczny. – Te wyniki jednak odzwierciedlają chyba to, że społeczeństwo zaczęło patrzeć na to zagrożenie tak, jak na to zasługuje: nie można go wykluczyć, ale jest w Polsce na dość niskim poziomie – mówi ekspert.
Rzeczywiście, gdyby spojrzeć na statystyki, to np. liczba śmiertelnych ofiar wypadków drogowych – kilka tysięcy ofiar rocznie – jest znacznie bardziej realnym zagrożeniem niż terroryzm, którego nie dało się odczuć na terenie naszego kraju. Polscy obywatele ucierpieli wyłącznie jako ofiary zamachów za granicą. – Terroryzm ma jednak taką naturę, że polega na zastraszaniu ogółu i jest widoczny – komentuje Lorenz.