– To historyczna chwila, cała ludzkość dowie się strasznej prawdy o tym, co dzieje się w rosyjskich więzieniach – powiedział szef grupy Gulagu.net Władimir Osieczkin.
To jego współpracownicy wywieźli za granicę 40 gigabajtów nagrań, jakie robili sami strażnicy w różnych łagrach, nadzorując tortury i gwałcenie więźniów kijami od szczotek. Materiały są tak brutalne, że dwóch aktywistów, którzy je oglądali i katalogowali, zwróciło się o pomoc psychologiczną. Osieczkin informował, że archiwum przekazano „międzynarodowym organizacjom", m.in. Europejskiemu Komitetowi przeciw Torturom Rady Europy.
Pod naciskiem rosyjskich władz Gulagu.net musiał przerwać w maju działalność, a jego szef uciekł do Francji. Teraz pomógł wydostać się z Rosji człowiekowi, który zebrał archiwum. Wiadomo o nim, że był więźniem (choć nie ma nawet rosyjskiego obywatelstwa), a w łagrach kazano mu obsługiwać komputerową kartotekę i naprawiać komputery. Korzystając z tego, zebrał zrobione przez samych strażników nagrania straszliwych tortur w więzieniach obwodu saratow-skiego, włodzimierskiego, irkuckiego i na Kamczatce. Możliwe, że i w innych, ale na razie opublikowano tylko kilka.
– Chłopaki (ze straży więziennej – red.) są niezbyt wykształceni. Dostał rozkaz, to poszedł „wychowywać człowieka". „Wychował" i nagrał to. (...) Nagrania były obrabiane przez innych więźniów, bo w łagrach nie ma nadzorców umiejących pracować z komputerowymi danymi. Wszędzie zajmują się tym więźniowie, nawet w łagrze dla byłych strażników robi to „cywilny" więzień – tłumaczy Aleksiej Fiediarow z organizacji „Ruś siedząca", jak było możliwe zebranie takich danych.
Czytaj więcej
Po rozbiciu opozycji Kreml zaczął oskarżać USA o „ingerencję w wybory". Testuje też blokowanie internetu. Na razie zakłócił pracę Centralnego Banku Rosji.