Tajemnica poselskiego tatuażu

Smok między piersiami, strzała, różyczka z henny – tak parlamentarzyści ozdabiają swoje ciała

Publikacja: 22.03.2010 21:30

Tajemnica poselskiego tatuażu

Foto: ROL

"Yakuza" to jedno z najstarszych studiów tatuażu w Warszawie. Schowane na tyłach reprezentacyjnej handlowej ul. Chmielnej. Po tatuaż przychodzili tu bokser Przemysław Saleta, ekipa z hip-hopowej Molesty Ewenement czy Stasiek Wielanek, założyciel Kapeli Czerniakowskiej.

[srodtytul]Spokojna przystań dla smoka [/srodtytul]

"Yakuzę" założył 15 lat temu Mirosław Morański. – Nie dlatego taka nazwa, że podoba mi się japońska mafia. Ale ich tatuaże tak. To dzieła sztuki, piękne – rozmarza się.

"Yakuza" jest niewielka. Dwa skórzane fotele dla tatuowanych gości, regał z segregatorami z wzorami tatuażów. Morański odpala "Antyradio". Na full. Właśnie leci ostry house "S.M.D. U." Brock Landars.

Przeglądamy segregatory. Dużo smoków.

– Symbolizują siłę, odwagę. Często je robimy. Ale coraz rzadziej z katalogu. Teraz ludzie przynoszą własne wzory, niektóre robi się przez wiele tygodni – opowiada szef "Yakuzy".

Sam ma smoka. Dużego na ramieniu. – Lubię go – mówi. – Tatuaż to coś osobistego. Ale i duma. Kiedyś idę plażą i widzę, że sunie na mnie bysior. Ale ma tylko jakąś panterkę, taką malutką na klacie. I napina się. No to ja ze swoim smokiem spokojnie. Choć byłem niższy, schodzi mi z drogi. Speszył się, że on taki wielki, a tatuażyk jak u dziecka.

Wyjmujemy zdjęcie jednej z posłanek, tak ubranej, że nie do poznania. Na fotografii rozchyla futro i widać jak pomiędzy piersiami, trochę nad splotem słonecznym, spokojną przystań znalazł sobie czarny smok.

– To prosty wzór – ocenia Mirosław Morański. – W trzy godziny można go zrobić. To tatuaż tribalowy.

Tribal to tatuaż plemienny. Rysunki powstają ze znaków. Przedstawiają siły natury, rośliny, zwierzęta. Zwyczajowo nosili je wojownicy.

[srodtytul]Wzór lepszy niż I Love Marysia [/srodtytul]

Rok temu "Newsweek" podał, że poseł Platformy Andrzej Biernat nie chciał zdradzić, gdzie ma tatuaż i co przedstawia. Tygodnik żartował, że to pewnie dlatego, że wytatuował sobie "uśmiechniętą twarz Donalda Tuska".

Co na to sam poseł? – Nie mogę powiedzieć, co i gdzie mam. Ale jak się rozbiorę, to go widać – tajemniczo odpowiada "Rzeczpospolitej".

Mówi, że ma "to coś" od dawna. Powstało podczas wakacji. – Rozmawiałem ze znajomym grafikiem – wspomina Biernat. – Opowiadał, że za granicą widział studio z prawdziwego zdarzenia i niepowtarzalne wzory. A nie jak u nas serce przebite łopatą i napis I Love Marysia albo wizerunek jakiejś kobiety.

Poprosił wówczas kolegę, by przygotował coś dla niego. – Tak jak mnie widzi. I przygotował. Nie jest to strasznie duże. Dyskretne – opisuje poseł PO. Co na to najbliżsi? – Byłem już dorosłym facetem. Rodzina nie robiła z tego powodu problemów. Córka ma tatuaż. Żona się zastanawia, czy nie skusić się na jakiś mały – mówi Biernat.

O kolejnych tatuażach nie myśli. - Jeden mi wystarczy – zapewnia.

Alicja Biernat, wicedyrektorka szkoły podstawowej: – Mąż lubi teatr, pływanie, góry. Ale najbardziej balet. Piłkę nożną też. Żeby był w formie. Jak gra z premierem, to jakoś tak go ustawiają, że w przeciwnej drużynie.

– A tatuaże? – pytamy.

– Z tego, co wiem, to on sam nie posiada.

– Jak to? Przecież mówił, że ma coś małego i nie widać.

– No to muszę dokładnie męża obejrzeć. Bo jeszcze tego tatuażu nie widziałam – śmieje się żona posła.

– Jak to możliwe?

– No chyba to musi być jakiś mały tatuażyk – śmieje się jeszcze głośniej i nie zdradza, jaki wzór ma mąż na ciele.

[srodtytul]Podtekst seksualny[/srodtytul]

Tatuaż wprowadził zamieszanie również w rodzinie posłanki Magdaleny Gąsior -Marek (PO). – Mąż powiedział, że jak sobie zrobię, to się ze mną rozwiedzie. I nie wiem – ryzykować czy nie? – zastanawia się.

Pyta nas, czy tatuaż może być podstawą do rozwodu. – Moim marzeniem zawsze było, żeby mieć tatuaż. Oczywiście w takim miejscu, żeby nikt go nie widział – zdradza Gąsior-Marek.

Bliżej lata zamierza mimo wszystko pomyśleć o tatuażu – małym i oryginalnym. Taką wakacyjną odmianę zafundowała sobie w zeszłym roku posłanka PiS Jolanta Szczypińska. Na kostce wytatuowała różyczkę. – Ale tu nie ma o czym rozmawiać. To była zabawa wakacyjna – zaznacza.

– Nie myślała pani, żeby coś na stałe zrobić?

- Ależ absolutnie nie! To była wakacyjna zabawa i tak to należy odbierać. A nie jakiś temat ogólnopolski! W wakacje odpoczywamy. W wakacje się bawimy i robimy to, czego nie robimy, kiedy pracujemy. To żadna sensacja! Był to tatuaż z henny przecież. Taka naklejka. Nie miało to żadnego znaczenia. Bo wakacje to czas radości. Taka zabawa, naklejki cieszyły się powodzeniem w nadmorskich miejscowościach. Nie powtórzę tego. Bo się z tego od razu zrobi problem ogólnonarodowy – żali się posłanka, która według tabloidów miała brać ślub z samym prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim.

Dla posła politologa Artura Ostrowskiego (SLD) różyczka na kostce posłanki PiS to coś więcej niż "wakacyjna zabawa". – To miało ewidentny podtekst seksualny – uważa. Sam tatuażu nie ma.

Tak jak Sandra Lewandowska, była posłanka Samoobrony, znana z nacierania olejkiem na plaży w Egipcie byłego posła tej partii Janusza Maksymiuka. – Nie podoba mi się, nie lubię, nie zaakceptowałabym czegoś takiego u swojego partnera – mówi o tatuażach.

– A u posłów? – pytamy.

– Tam, gdzie widać zza garnituru, czyli za uszami, nikt nic nie miał – żartuje Lewandowska.

Szukamy dalej. Tomasz Kalita, rzecznik SLD, też tatuażu u nikogo nie widział. – Ale ja nie jeżdżę na wakacje z posłankami, jak to było w poprzedniej kadencji – zastrzega.

[srodtytul]Zapałki, czyli blizna zamiast strzały[/srodtytul]

Gwiazda komisji hazardowej Bartosz Arłukowicz (Lewica) w ogólniaku grał w zespole punkowym "A To My" i zawsze marzył o tatuażu.

– Podobają mi się małe tatuaże. Jednak nie wiem, czy zbiorę się na odwagę, by go kiedyś zrobić – mówi "Rz".

Z kolei poseł SLD Jerzy Wenderlich do tatuaży się zniechęcił. – Gdy byłem dzieckiem, imponowały mi – zdradza. – Postanowiłem jeden zrobić samemu. Ktoś mi powiedział, że można go wykonać siarką z zapałek. Użyłem całego pudełka. Ale zamiast strzały wyszła z tego przerażająca rana.

Doszło do zakażenia, rana źle się goiła. Do dziś Wenderlich ma na przedramieniu bliznę. Gdy dorósł, nie chciał już prawdziwego tatuażu. – Bardzo się przed tym wzdragam, mimo całego swojego liberalizmu obyczajowego. Uprzedziłem syna, żeby tatuażu nie robił – mówi.

Gdy już nie będą mieli nic do pokazania

Dlaczego politycy nie chcą się chwalić tatuażami?

– Tatuaż jest komunikatem intymnym. A polityk z definicji przynależy do sfery publicznej – wyjaśnia prof. Roch Sulima, antropolog kultury, kierownik Zakładu Kultury Współczesnej w Instytucie Kultury Polskiej UW. – W tradycji europejskiej tatuaż jest kojarzony z subkulturą i traktowany jako piętno, które się wybiera samemu, aby odróżnić się od innych. Albo na odwrót, żeby zademonstrować tajemną więź z jakąś grupą.

Prof. Sulima zaznacza, że tatuaże robią się modne.

– Sądzę, że jeśli politycy nie będą mieli już nic do pokazania, ani w sztuczkach retorycznych, ani swoim ubiorem dobrze skomponowanym, to sięgną i do tych semiotycznych środków – prorokuje.

[srodtytul]Do mnie nie pasuje motylek czy delfinek [/srodtytul]

Morańskiego zaciekawiło zdjęcie posłanki ze smokiem.

– Kto to jest? – dopytywał.

– Ta osoba nie chciała nam powiedzieć, w jakim miejscu ma tatuaż – odpowiadamy. Posłankę ze zdjęcia – Iwonę Guzowską (PO), wielokrotną mistrzynię świata i Europy w kick -boxingu i boksie – zastaliśmy na nartach.

– Gdzie ma pani tatuaż?

– Nie powiem.

– Posłanka Szczypińska powiedziała o swoim, choć z henny.

– Szczypińska miała tatuaż? Z henny? To wiocha jest! Ja swój zrobiłam dziesięć lat temu. To, że mam smoka, nie ma nic wspólnego z tym, że jestem posłanką. Zawsze chciałam mieć. I to smoka. Do mnie nie pasuje motylek czy delfinek. Jest w takim miejscu, że nie widać – mówi Guzowska.

Nie chce mieć więcej tatuaży. – Ten jeden jest idealny – twierdzi. – Akurat. Nie za duży, nie za mały. Nie znudził mi się. To jest mój tatuaż i on zostaje ze mną. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.

Nie rozmawia z innymi posłami na temat tatuaży. – Mój tatuaż, to moja sprawa. I to, co każdy ma na ciele, to jest jego prywatna sprawa jak bielizna. Ja bielizny nie pokazuję. Bo to jest przekroczenie granicy mojej prywatności – tłumaczy Guzowska.

Ale cztery lata temu wzięła udział w programie telewizyjnym "Show!Time" i podczas sesji pokazała smoka.

"Yakuza" to jedno z najstarszych studiów tatuażu w Warszawie. Schowane na tyłach reprezentacyjnej handlowej ul. Chmielnej. Po tatuaż przychodzili tu bokser Przemysław Saleta, ekipa z hip-hopowej Molesty Ewenement czy Stasiek Wielanek, założyciel Kapeli Czerniakowskiej.

[srodtytul]Spokojna przystań dla smoka [/srodtytul]

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Społeczeństwo
Kolejny incydent w szpitalu. „Agresywny i wulgarny pacjent”
Społeczeństwo
Władysław Kosiniak-Kamysz w Dniu Flagi: Bądźmy dumni z Biało-Czerwonej
Społeczeństwo
Cudzoziemcy na potęgę kupują mieszkania w Polsce. Zachęcił ich kredyt 2 procent
Społeczeństwo
Nie żyje Sławomir Wałęsa. Syn byłego prezydenta miał 52 lata
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Społeczeństwo
Nie żyje Tomasz Jakubiak. Znany kucharz miał 41 lat
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne