Rząd postanowił wczoraj, że ok. 40 rodzin osób zabitych podczas wydarzeń Grudnia ,70 otrzyma po 50 tys. zł zadośćuczynienia. Potrzebne na to 2 mln zł będą pochodzić z ogólnej rezerwy budżetowej. Ich rozdzieleniem ma się zająć Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Rząd obiecuje, że odszkodowania powinny trafić do rodziców, małżonków i dzieci ofiar pod koniec lutego lub na początku marca.
Szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski zaznaczył, że decyzja rządu jest realizacją obietnicy z grudnia 2007 r. złożonej bliskim ofiar przez premiera. – Biorę osobistą odpowiedzialność za to, by w ciągu najbliższych kilku, może kilkunastu tygodni sprawę ostatecznie rozwiązać – mówił Donald Tusk podczas obchodów 37. rocznicy tragicznych wydarzeń. PiS zarzuciło mu wtedy medialne wykorzystywanie śmierci robotników, tłumacząc, że obecne prawo pozwala dochodzić takich odszkodowań zarówno rodzinom ofiar, jak i represjonowanym. Maksymalna kwota odszkodowania to 25 tys. zł.
– Czym innym jest ustawa dotycząca tysięcy ludzi, którzy mogą się czuć poszkodowani, a czym innym szybkie zadośćuczynienie ofiarom Grudnia ,70 – odpowiadał szef gabinetu premiera Sławomir Nowak.
Środowisko nie jest usatysfakcjonowane. – Każde takie posunięcie cieszy, ale 50 tys. zł to stanowczo za mało – mówi „Rz” Paweł Władkowski, dawny stoczniowiec i założyciel Stowarzyszenia Rodzin Ofiar Grudzień ,70. – Nie możemy zapominać także o tych, którzy w grudniu 1970 roku zostali ranni, byli bici i przez wiele lat szykanowani zwolnieniami z pracy.
– Mam nadzieję, że te 50 tys. zł to tylko pierwsza transza. Jeśli porówna się to z 70 tys. zł, które Anna Walentynowicz otrzymała za pobyt w więzieniu, to ta suma jest niepoważna – dodaje Bogdan Lis, uczestnik wydarzeń grudniowych i poseł LiD.