Propozycji, które mają ułatwić wychowywanie maluchów, jest przynajmniej kilka: posłowie opozycji chcą wydłużyć urlop macierzyński do 26 tygodni. Rząd proponuje, ale z zastrzeżeniem: ostatnie sześć tygodni to urlop dobrowolny, z którego można, ale nie trzeba skorzystać. Tak jak w tej chwili z ostatnich tygodni pełnopłatnego urlopu mogą korzystać, zgodnie z obiema propozycjami, w równym stopniu ojciec i matka.
– To za mało, by wyrównać sytuację kobiet na rynku pracy. W odczuciu ludzi ojciec bierze ostatnie tygodnie macierzyńskiego kosztem matki. Powinien istnieć przynajmniej tydzień urlopu przeznaczony specjalnie dla mężczyzny – mówi Joanna Kluzik-Rostkowska z PiS i deklaruje, że taką propozycję zgłosi w trakcie prac w Sejmie. – Nie rozmawiałam o tym jeszcze w swoim klubie, ale sądzę, że zwolennicy i przeciwnicy takich urlopów tacierzyńskich znajdą się w każdym klubie parlamentarnym.– Jest nam bliska idea równouprawnienia kobiet i mężczyzn, dlatego od dawna mówimy, że ojciec powinien się włączyć w opiekę nad małym dzieckiem. Na rynku pracy wyrównałoby to też szanse kobiet i mężczyzn – dodaje Anna Bańkowska z Klubu Lewicy.
Także wiceminister pracy Agnieszka Chłoń-Domińczak deklarowała w ubiegłym tygodniu, że rząd zastanawia się nad urlopem, z którego mogliby skorzystać tylko ojcowie. Takie rozwiązania obowiązują na przykład we Francji czy Szwecji.
Parlamentarzyści, z którymi rozmawiała „Rz”, zgadzają się jednak, że urlop powinien być przeznaczony tylko dla ojców, ale dobrowolny. – Gdyby ojciec nie chciał z niego skorzystać, po prostu by przepadał – mówi Kluzik-Rostkowska.
Ilu ojców korzysta w tej chwili z urlopów „tacierzyńskich”, nie wie ani ZUS, ani Ministerstwo Pracy. Szacunki mówią o 2 procentach. Sami ojcowie opowiadają: – Przez miesiąc opiekowałem się pięciomiesięczną córką i to był fantastyczny czas: widziałem, jak się rozwija, jak się przywiązuje – opowiada pan Grzegorz z Warszawy. Równocześnie dodaje: – Brałem urlop wychowawczy i nie miałem pensji, tylko ubezpieczenie. Nie mógłbym sobie na to pozwolić, gdyby moja żona nie miała dobrej pracy. A czas z dzieckiem potraktowałem też jako moment na łagodne przejście do nowej pracy – opowiada.