„Najważniejszym celem niemieckiej polityki powinno być przywrócenie potęgi i znaczenia Niemiec, na jakie Niemcy zasługują” – uważa prawie dwie trzecie ankietowanych Niemców. Ze sformułowaniem „powinniśmy mieć odwagę w prezentowaniu naszych uczuć narodowych” zgadza się ponad jedna trzecia Niemców. To najnowsze wyniki badań Fundacji Friedricha Eberta.
Pokazują one, że co jedenasty obywatel RFN jest przekonany, iż dyktatura jest w określonych warunkach lepszym systemem społecznym niż demokracja. Co piąty nie ma na ten temat wyrobionego poglądu i opowiada się „częściowo za i częściowo przeciw” dyktaturze. Na tym nie koniec. Jedna czwarta badanych – wraz z tymi, którzy są częściowo za – jest zdania, że zbrodnie narodowego socjalizmu są przedstawiane w niemieckiej historiografii z przesadą. Tyle samo pytanych dzieli życie na „wartościowe” i „bezwartościowe”. A to pojęcia żywcem wyjęte z ideologii nazistowskiej, które legły u podstaw programu eutanazji, Holokaustu i zbrodni ludobójstwa w krajach okupowanych. Kierując się takimi poglądami dwójka młodych Niemców zamordowała niedawno bezdomnego w miejscowości Templin w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. Nie był to pierwszy tego rodzaju przypadek w tym graniczącym z Polską landzie.
– Zdumiewa mnie brak ugruntowanej wiedzy historycznej Niemców. O Holokauście wiedzą dużo, ale o innych wydarzeniach niewiele, jak na przykład o samej wojnie i zbrodniach w krajach okupowanych. Wykształcili też swego rodzaju mechanizm obronny wobec zbrodni nazistowskich. Są ich świadomi, ale często słyszy się opinie, że wystarczy już zajmowania się tą tematyką. Tak było zaraz po wojnie i tak jest po części nadal – tłumaczy Eva Hahn, historyk. Niedawno jeden z nauczycieli historii w Bremie przekonywał ją, iż czas już najwyższy przestać poświęcać Hitlerowi tyle uwagi, ile przewidują programy szkolne.
Autorzy opublikowanych właśnie badań zwracają też uwagę na fakt, że opinie 35,2 proc. badanych można zakwalifikować jako szowinistyczne. Przoduje w tym Bawaria i Meklemburgia. Na porządku dziennym są opinie rasistowskie i antysemickie. Co siódmy Niemiec jest zdania, że Żydzi „do nas nie pasują”, mają zbyt wielkie wpływy, częściej niż inni stosują „tricki”, aby osiągnąć zamierzony cel. Dwie trzecie jest przekonanych, że cudzoziemcy osiedlają się Niemczech, „aby wykorzystać system państwa socjalnego”.
– Oczywiście, że takie wyniki są niepokojące, ale trzeba pamiętać, iż odsetek ludzi myślących w ten sposób maleje. Niemcy nadal nie mają silnej partii skrajnie prawicowej jak w Austrii, Szwajcarii czy we Włoszech – mówi Hajo Funke z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Wprawdzie działające w Niemczech partie prawicowej ekstremy, NPD, DVU i Partia Republikańska zdobyły w ostatnich wyborach do Bundestagu zaledwie 1,6 proc. głosów, to przedstawiciele NPD zasiadają obecnie w parlamentach dwu niemieckich landów: Saksonii i Meklemburgii. Co dziesiąty Niemiec jest zdania, że gdyby nie Holokaust, Hitler byłby dzisiaj uważany za wielkiego przywódcę. Tyle samo dostrzega zaś w narodowym socjalizmie „także dobre strony”.