Trudno być dziewczynką w Indiach. Na wsi oznacza to wstawanie przed świtem, parokilometrowy marsz po wodę i powrót z ciężkim dzbanem na głowie. Gdy ojciec i bracia jedzą, dziewczynka patrzy. Je ostatnia, nierzadko uboższe w kalorie resztki. Z powodu niedożywienia będzie chorować częściej niż bracia i kuzyni. Zamiata podwórko, pasie krowy albo pracuje w kuchni, gdy chłopcy uczą się angielskiego i matematyki. W Radżastanie 80 procent dziewcząt nie chodzi do szkoły, w innych stanach jest lepiej, ale wiele uczennic przerywa naukę po kilku latach – są potrzebne w polu albo czym prędzej wydawane za mąż. Im szybszy ślub, tym mniejszy posag.
[srodtytul]Czekanie na syna [/srodtytul]
Póki dziewczyna jest dzieckiem, jej dziewiczość i posłuszeństwo nie budzą wątpliwości. Z wiekiem ryzyko rośnie, koszty posagu też. Dla ojca panny młodej oznacza to wieloletnie zadłużenie. Zwyczaj dawania posagu, zakazany od 50 lat, nie jest domeną ubogich ani wieśniaków. Choć karany więzieniem i grzywną, rozprzestrzenia się najprędzej wśród klasy średniej: rodzice dziewczyny płacą za przyjęcie, telewizory plazmowe, samochody.
[wyimek]10 mln dziewczynek „znikło” w Indiach w ciągu ostatnich 20 lat. Wiele z nich zabito tuż po urodzeniu[/wyimek]
W efekcie, choć od 1929 roku zabrania tego prawo, dziewczynki są wydawane za mąż na długo przed pełnoletnością, nawet kilka miesięcy po urodzeniu. Po ceremonii ślubu żona przenosi się do domu męża. Hindusi mawiają, że jest jak kwiat przesadzany do cudzego ogrodu – nie warto inwestować w jej rozwój i edukację, skoro posłuży innym.