Sam Żyrinowski zasłynął niegdyś kilkuminutową wulgarną wiązanką pod adresem amerykańskich władz, w której najłagodniejszym fragmentem i w zasadzie jedynym, który da się zacytować, było określenie Georga Busha „zasranym kowbojem”. Rzecz działa się jesienią 2002 roku w Bagdadzie. Podczas prywatnego spotkania, zdecydowanie już po kilku kieliszkach, polityk przemówił do kamery, dając wyraz swojemu niezadowoleniu z amerykańskich planów wobec Iraku. Oczywiście telewizja nie odważyła się materiału wyemitować, ale po kilku miesiącach i tak przeciekł on do internetu, gdzie zrobił prawdziwą furorę.
W Rosji przeklinanie w miejscach publicznych podpada pod paragraf „drobnego chuligaństwa” i grożą za nie kary administracyjne. — Jest to oczywiście martwy przepis, który ożywa czasem, gdy trzeba uciszyć na parę dni jakiegoś opozycjonistę. Można wtedy nawet trafić do aresztu - zwraca uwagę politolog Aleksiej Makarkin. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś wzywał milicję z powodu usłyszanego na ulicy przekleństwa. - To byłaby jakaś fantastyka, zabrakłoby milicjantów - dodaje analityk w rozmowie z „Rz”.
„Rosyjski język to bogaty język” —- lubią mawiać Rosjanie. Prawdziwi mistrzowie potrafią puścić nawet czteropiętrową wiązankę. Czasy pierestrojki i lata 90. były w Rosji okresem legalizacji „russkiego matu”, który na dobre zawitał wówczas do literatury, kina i życia publicznego. Wystarczy wspomnieć poemat „Moskwa-Pietuszki” Jerofiejewa (po raz pierwszy wydany legalnie w 1989 roku), w którym nienormatywna leksyka była wyrazem buntu wobec sztywnego oficjalnego języka. Popularna grupa muzyczna „Leningrad” potrafili uczynić z niej wizytówkę swojej twórczości. - Każdy inteligentny człowiek przeklina - tłumaczył kiedyś jeden z członków zespołu.
Jest jednak bardziej niż pewne, że nikt nie potraktuje poważnie propozycji czołowego „błazna rosyjskiej polityki”, który gotów jest powiedzieć wszystko, by zwrócić na siebie uwagę. W czym zresztą jest - trzeba przyznać - niezwykle skuteczny. Pomysł Żyrinowskiego pozostanie w pamięci Rosjan jako jego kolejny wybryk i nic ponadto. Tymczasem media zaobserwowały w Rosji odwrotną tendencję. — W regionach coraz częściej podejmowane są próby oduczenia obywateli od złych nawyków — pisze rosyjska sekcja BBC.
W kombinacie chłodniczym w Barnaule w Kraju Ałtajskim kierownictwo walczy z „russkim matem” metodycznie. Każdy robotnik otrzymał specjalny słownik, w którym nienormatywnej frazie odpowiada bardziej literacki i akceptowalny społecznie odpowiednik. Zamiast „sp....” - zaleca poradnik - należy mówić „proszę odejść, jestem zajęty”. Zamiast „zaj...ście”, można rzec „jestem pod wrażeniem”. Zamiast „ale jestem wk...” - „przepełniają mnie emocje”, itd. Do akcji włączył się miejscowy uniwersytet, który w ramach akcji „Antymat” organizuje serię konferencji i sympozjów.