[b]Rz: W całej Polsce narastają spory na linii kupcy – samorządy. Czy można pogodzić ich interesy?[/b]
Romuald Dylewski: Za największy problem uważam tymczasowe użytkowanie terenu przez kupców, mimo że trwałe funkcjonowanie obiektów targowych jest w tych miejscach niemożliwe. Na przełomie lat 80. i 90. powstało wiele takich tymczasowych inwestycji. Korzystały z tego, że mnóstwo terenów stało niewykorzystanych. W tamtym czasie było to uzasadnione. Z czasem kupcy doszli do przekonania – zupełnie nieracjonalnie – że teren mogą użytkować trwale. Działali na zasadzie: skoro przez lata udawało się załatwić przedłużenie dzierżawy, to zawsze będzie można.
I to najczęściej rodzi dziś konflikty.
[b]Jak kupcy radzą sobie na świecie?[/b]
Są kraje, gdzie tradycja targowisk w śródmieściu jest wciąż żywa, szczególnie na Bliskim Wschodzie. Popularne targi w Damaszku czy Bagdadzie są elementem folkloru, dlatego nikomu nie przychodzi do głowy, by się ich pozbywać. Są wartością samą w sobie. Tak samo jak wiele placów Europy Zachodniej, które przez część dnia są targowiskami, a wieczorem pełnią funkcje reprezentacyjne. W Polsce tradycja handlu w centrum też istniała, a w niektórych miastach nawet wciąż funkcjonuje.