58-letnia Therese Van Belle już niedługo przestanie być bezdomna. Na kobietę, która większość życia spędziła na ulicy, czeka skromne mieszkanie w centrum Brukseli, za które przez rok nie będzie musiała płacić czynszu. Van Belle, która pokonała dziewięć innych kandydatek w konkursie na Miss Bezdomnych Belgii 2010, otrzyma także pomoc w znalezieniu stałej pracy. Jej rywalki będą się musiały pogodzić z nagrodami w postaci kosmetyków i bonów na zakupy lub wizytę w salonie fryzjerskim.
Na konkurs na Miss Bezdomnych, który rozpoczął się rok temu, zgłosiły się setki kobiet żyjących na ulicy. W lutym po pierwszych eliminacjach zostało ich jeszcze 20. Do końcowej eliminacji, która odbyła się w sobotę w brukselskim centrum kultury Tours et Taxis, przystąpiło już tylko dziesięć. Defilowały w eleganckich sukniach wieczorowych. W pełnym makijażu, zza chmury perfum, opowiadały drżącym głosem szczegóły swojego życia na ulicy. O dzieciach, które straciły, mężach, którzy je bili. Ale to Therese, malutka ruda kobieta, o zniszczonej twarzy, przekonała publiczność do siebie. Gdy zakładali jej koronę, płakała ze szczęścia. – To najpiękniejszy dzień w moim życiu – powiedziała.
Organizacje pomagające bezdomnym są innego zdania. Od chwili rozpisania konkursu na Miss Bezdomnych pracownicy opieki społecznej nie przestali go krytykować. Ich zdaniem to „bezduszny cyrk, którego celem jest epatowanie burżuja”.
– Cudze nieszczęście jako sposób na spędzenie miłego wieczoru – grzmi Luise Van Kampen z belgijskiego stowarzyszenia schronisk dla bezdomnych (ASBL). Według niej organizatorki konkursu: 54-letnia Mathilde Pelsers, która od 30 lat zajmuje się bezdomnymi, i jej 18-letnia córka Aline Duportail, która jest pierwszą wicemiss zachodniej Flandrii, „wykorzystują bezdomnych do celów marketingowych”.
– Jestem ciekawa, ile na tym już zarobiły – zastanawia się Van Kampen. I pyta: – Co się stanie po roku, gdy Therese nie znajdzie pracy i nie będzie mogła płacić za czynsz. Wyrzucą ją z tego mieszkania? Sekretarz stanu ds. walki z ubóstwem Philippe Courard nazwał wręcz konkurs „akademią gwiazd nędzy”. Przypominał, że kandydatki musiały w czasie rywalizacji występować na galach w całym kraju. – Ta, która wycisnęła z ludzi najwięcej łez, awansowała. Tak nie da się rozwiązać problemów bezdomnych – podkreślił.