Złote rybki ścigały się w dwóch stojących obok siebie przezroczystych, plastikowych korytach o długości 2,5 metra. Od kiedy na YouTubie pojawił się filmik pokazujący, jak podczas jednego z takich wyścigów złota rybka wyskoczyła z koryta i wylądowała na ziemi, właściciele baru zaczęli odbierać dziesiątki e-maili i telefonów od oburzonych tego typu rozrywką ekologów.
„Aby przyciągnąć klientów, wiele restauracji i barów urządza cotygodniowe wyścigi złotych rybek" – alarmowała swoich sympatyków organizacja PETA, zauważając, że klienci baru prowadzą takie rybki do mety m.in. przy użyciu wodnych pistoletów lub butelek. Ekolodzy zauważali, że rybkom szkodzi hałas i mocne światło reflektorów, a także podkreślali, że niektórzy podpici klienci nadziewają rybki na patyczki koktajlowe i zjadają je żywcem.
I chociaż Joel Cummings, barman w Harmon Tap Room, zapewniał w rozmowie z dziennikarzem UPI, że pracownicy baru dbali o rybki w przerwach między wyścigami, właściciele lokalu dali za wygraną. Wyścigi złotych rybek zastąpili beer-pongiem, czyli piwnym tenisem stołowym.
Popularna wśród amerykańskich studentów gra polega na rzucaniu pingpongowymi piłeczkami do stojących po drugiej stronie długiego stołu kubeczków z piwem. Po celnym strzale, drużyna przeciwna musi wypić zawartość kubeczka. Wygrywają ci, którzy pierwsi trafią wszystkie kubeczki przeciwnika. Oczywiście, przegrani muszą wypić również to piwo, które pozostało w kubeczkach po stronie zwycięskiej drużyny.