Aleja Konstytucji 3 Maja – ruchliwa dwupasmówka w centrum miasta. Na poboczu ułożony z betonowych kostek krzyż, przy którym palą się znicze. Ktoś położył obok szalik Falubazu – miejscowej drużyny żużlowej. W tym miejscu w nocy z niedzieli na poniedziałek pod kołami policyjnego samochodu zginął młody kibic. Tyle wiadomo na pewno. Reszta ginie w plątaninie sprzecznych wersji.
Tragiczny finał
W niedzielny wieczór Zielona Góra oszalała ze szczęścia. Falubaz pokonał Unię Leszno i został żużlowym mistrzem kraju. Kibice świętowali najpierw na stadionie, potem na zorganizowanej imprezie w okolicach Palmiarni. Około drugiej zaczęli się rozchodzić. O drugiej dziesięć nieoznakowany radiowóz potrącił 23-latka. – Autem jechali policjanci z grupy szybkiego reagowania, którzy zabezpieczali imprezę. Mężczyzna wyskoczył im wprost pod koła, i to w nieoznakowanym miejscu. Nie mieli szans, by go ominąć – tłumaczy Sławomir Konieczny z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim.
Kilkanaście minut później w stronę funkcjonariuszy posypały się kamienie i płyty chodnikowe. Według relacji świadków wznoszono okrzyki ,,gestapo" i ,,psy do budy". Zamieszki rozprzestrzeniły się na inne części miasta. Na pobliskiej stacji benzynowej kibice zaczęli wylewać benzynę i niszczyć . Tragedii zapobiegła obsługa, która w porę odcięła dopływ paliwa na stacji. Zdemolowanych zostało kilkanaście samochodów. Rozwścieczony tłum w jednym z komisariatów wybił blisko 30 szyb.
– Policjanci zmuszeni byli użyć gazu łzawiącego, armatki wodnej, potem broni gładkolufowej. Łącznie oddali 155 strzałów w powietrze – wyjaśnia Alfred Staszak, szef Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze, która prowadzi śledztwo w sprawie zamieszek. Ostateczny bilans nocnych walk to 13 rannych funkcjonariuszy (do szpitala trafiły dwie policjantki – jedna ma złamaną szczękę, druga wstrząśnienie mózgu) i straty sięgające kilkuset tysięcy złotych. Policja zatrzymała 11 uczestników zamieszek.
Świadkowie mówią
Sprawę wypadku i postępowania policjantów po nim bada zespół powołany przez komendanta głównego. Swoje śledztwo prowadzi też prokuratura. – Nie wiadomo, jak szybko jechał policyjny samochód. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nie była to duża prędkość – mówił Staszak na poniedziałek konferencji prasowej. Przyznał jednak, że spora część śladów po wypadku została stratowana przez uczestników zamieszek. – Ślad hamowania jest stosunkowo długi, ale nie ma pewności, że jest to ślad tego pojazdu – zaznacza. Według prokuratury policjanci niezwłocznie przystąpili do reanimacji potrąconego.