Hiszpanie nie lubią, gdy zagraniczni politycy mówią im, jak powinni postępować z baskijską organizacją zbrojną ETA, która ma na koncie tysiące zamachów i setki ofiar. Tym bardziej że od lat jest ona w głębokiej defensywie, sama ogłosiła zawieszenie broni, wyprzedaje arsenały z braku funduszy, a Hiszpanów bardziej niż terroryzm martwią kryzys, bezrobocie i brak perspektyw.
Jak negacjoniści Szoah
Dlatego rząd José Zapatero krzywo patrzył na Międzynarodową Konferencję Pokojową poświęconą ETA, zorganizowaną w baskijskim San Sebastian z udziałem zagranicznych osobistości. Takich jak m.in. były irlandzki premier Bertie Ahern, była szefowa norweskiego rządu Gro Harlem Brundtland, lider ulsterskiej partii Sinn Fein Gerry Adams czy były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan.
Część gości zaproszonych do San Sebastian przez baskijskich polityków odegrała ważną rolę w doprowadzeniu do zakończenia walki zbrojnej IRA w Irlandii Północnej, jednak Madryt nie wysłał na konferencję swego przedstawiciela i milczał na jej temat, dopóki nie został wywołany do tablicy.
W ogłoszonym w poniedziałek wieczorem komunikacie uczestnicy zaapelowali do ETA o "ostateczne zaprzestanie przemocy". Sugerowali też jednak, że gdyby złożyła taką obietnicę, rządy Hiszpanii i Francji powinny przyjąć ją życzliwie i rozpocząć z nią dialog. Tego samego, czyli rozmów z rządami obu krajów w sprawie utworzenia niepodległego Kraju Basków z kilku prowincji na pograniczu Francji i Hiszpanii, domaga się ETA. Madryt nie mógł więc nie zareagować.
– Ugrupowanie terrorystyczne ETA ma ostatecznie zaprzestać przemocy. Koniec, kropka – oświadczył rzecznik rządu José Blanco. Nie odpowiedział na złożoną przez uczestników konferencji ofertę mediacji i utworzenia komisji nadzorującej baskijsko-hiszpańsko-francuski proces pokojowy.