Laura Maradiagi-Alvarado decyzją urzędników miała być deportowana ze Stanów Zjednoczonych. 11-latka od kilku miesięcy mieszka w Stanach Zjednoczonych ze swoją matką i siostrą. Rodzina ubiega się obecnie o azyl w USA.
Sprawa przyciągnęła uwagę opinii publicznej w dużej mierze dzięki szefowi policji z Houston Artowi Acevedo, który po zapoznaniu się z nakazem deportacji dziewczynki, opisał całą sytuację na Twitterze.
Acevedo pochodzi z Kuby, jego syn jest w wieku dziewczynki. "Osoby, których to dotyczy, to prawdziwi ludzie. To są prawdziwi ludzie" - napisał w jednym z komentarzy.
Na konferencji prasowej w zeszłym tygodniu rodzina Maradiaga-Alvarado powiedziała, że uciekła z Salwadoru po tym, jak w wyniku walk między gangami śmierć poniosło wielu ich najbliższych. Laura, jej matka i starsza siostra przybyły do USA przez granicę meksykańską w październiku ubiegłego roku.
Sędzie przychylił się do wniosku o ponownie rozpatrzenie sprawy Laury, która stara się o status uchodźcy. Obrońca rodziny uważa, że decyzja o deportacji mogła zostać podjęta w wyniku błędu jednego z urzędników. - Urzędnicy nie robią tego z powodu złych zamiarów. Są przepracowani, bo system jest zepsuty. Potrzeba więcej sędziów, więcej personelu. Bardziej niż muru, potrzeba ludzi do sądów imigracyjnych - powiedziała Silvia Mintz.