Nie da się tego kontrolować odgórnie. Naszą rolą nie jest stawianie stempla na każdym zgłoszeniu i gwarantowanie, że dany projekt jest dobry. Tak robi państwo, a i tak nie jest w stanie wszystkiego dopilnować. My oddajemy użytkownikom do dyspozycji tylko infrastrukturę i narzędzia. Mamy dwie kategorie projektów. Jedna dotyczy sytuacji, w których wsparcia udzielają indywidualni darczyńcy wspierają np. znajomych, a druga jest firmowana przez instytucje finansowe, dające gwarancję bezpieczeństwa i kontrolę. Darczyńcy sami budują między sobą zaufanie. Dlatego naszą stronę nazywamy „the web of trust" – siecią zaufania. Dajemy równocześnie wolność wyboru. Każdy, kto korzysta z betterplace.org, musi sam wziąć odpowiedzialność za projekt, który wspiera. Opieramy się na dialogu i komunikacji i nie potrzebujemy do tego dokumentów i pieczątek. Tym bardziej że ponad 50 proc. naszych użytkowników wspiera projekty lokalne, czyli najczęściej miejsca, do których mogą się wybrać i sprawdzić, co się w nich dzieje. Naprawdę nie zdarzyło się nam, żeby ktoś uciekł z pieniędzmi wpłaconymi na jego projekt.
A który projekt odniósł największy sukces?
Najwięcej pieniędzy zbierają zawsze ofiary katastrof – takich jak trzęsienie ziemi w Japonii. Kiedy wydarzyła się tragedia na Haiti, ludzie znajdowali naszą stronę przez wyszukiwarkę i w ciągu jednego tygodnia na nasze konto wpłynęły wpłaty o wartości 1 mln euro. Ale jednym z najciekawszych projektów był „Skatestan", prowadzony przez międzynarodową organizację w Kabulu, która uczyła kobiety jazdy na deskorolce. Brzmi to może trochę dziwacznie, ale ten projekt miał sens, bo kreował nową generację afgańskich kobiet, takich, które wychodzą z domów i uprawiają sport. Przy okazji powstał też specjalny park do jazdy na deskorolce, a obok niego szkoła.
Czy masz plany związane z naszym krajem?
Pracuję obecnie nad podobnym do betterplace.org projektem w Norwegii. Być może Polska będzie następna, ale chciałbym przygotować polską wersję językową serwisu, zgodną z obowiązującym u was prawem, obracającą złotówkami, a nie euro. To wymaga czasu. Na razie szukam organizacji, która mogłaby zarządzać takim serwisem. Zresztą kilka lat temu pracowałem już w Polsce, zanim jeszcze wymyśliłem betterplace.org.