Lubuska policja wzywa na komisariat prywatnych przewoźników, których „S" wynajęła, by dowieźć związkowców na Ogólnopolskie Dni Protestu do Warszawy, jakie mają się zacząć jutro i potrwać do soboty. 70–80 tys. protestujących (według szacunków „S") ma dojechać do stolicy ostatniego dnia.
Jak twierdzi Jarosław Porwich, szef regionu gorzowskiej „S", policja żąda od koordynatorów wyjazdów nazw przewoźników, numerów rejestracyjnych autobusów i nazwisk kierowców. A weryfikuje informacje, wzywając przewoźników.
Porwich w rozmowie z „Rz" mówi, że w efekcie jeden z przedsiębiorców (wynajęto kilku dysponujących kilkunastoma autokarami) wycofał się z umowy. – Po prostu się przestraszył. Uznał, że nie jest w stanie wywiązać się z umowy, czyli dowieźć nas do godz. 12 w sobotę. Czy o to policji chodzi? Byśmy nie mieli czym dojechać na antyrządowy protest? – zastanawia się związkowiec.
Wczoraj Porwich skierował pismo do wojewody lubuskiego z prośbą o reakcję. – Dotychczas policja pytała nas tylko o to, ile autobusów jedzie na manifestację i ilu związkowców w nich będzie – twierdzi.
– Nigdy nie spotkaliśmy się z taką nadgorliwością ze strony policji. Wydaje się, że lubuska policja przekracza swoje uprawnienia, po prostu łamie prawo – twierdzi Marek Lewandowski, rzecznik „Solidarności". Związek sprawdza, czy podobne procedury policja zastosowała w innych regionach.