Gabinet premiera Donalda Tuska zapowiada ofensywę przeciwko, jak je nazywa, umowom śmieciowym. Chodzi o milion osób, które pracują wyłącznie na podstawie umowy o dzieło lub umowy-zlecenia. Rządowym remedium na to zjawisko ma być nałożenie na takie osoby obowiązku opłacania składek do ZUS.
Budżet przedsiębiorstw nie jest z gumy
W miniony wtorek rząd przyjął już projekt ustawy ozusowujący zlecenia, teraz zamierza objąć obowiązkowymi składkami umowy o dzieło. – Chcemy, by takie osoby płaciły od tej formy pracy składkę emerytalną – przekonuje Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej. Oznaczałoby to wprowadzenie blisko 20-proc. daniny od dochodu twórców.
Co na to przedsiębiorcy? Gremialnie mówią rządowym planom „nie" – wynika z badań Domu Badawczego Maison i Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) dla „Rzeczpospolitej".
Tylko co siódmy właściciel małej lub średniej firmy podporządkuje się rządowym planom i będzie opłacać składki. Co zrobi reszta? Co trzeci deklaruje, że skorzysta z innej formy zatrudnienia, 14 proc. mówi, że zwolni pracowników, niemal tyle samo, że zapłaci w gotówce. Co czwarty przedsiębiorca jeszcze nie wie, co zrobi.
W badaniach zaskakuje m.n. to, że najbardziej przeciwni dodatkowym składkom nie są wcale przedsiębiorcy działający na rynku krótko, czyli ci, którym teoretycznie jest najtrudniej, bo dopiero rozkręcają biznes. Ci, którzy są na rynku 6–10 lat, częściej niż średnia odpowiadają, że po wejściu w życie rządowych planów zwolnią pracowników.