Czy nauka jest w stanie wyznaczyć najgorszy dzień roku? Zdania są podzielone, ale autor koncepcji tzw. Blue Monday, czyli depresyjnego poniedziałku, uważa, że tak. Przed 11 laty Cliff Arnall, brytyjski psycholog i ówczesny pracownik uniwersytetu Cardiff wyznaczył najgorszą dla ludzi datę w roku.
Kontrowersyjne równanie
W zaproponowanym przez niego wzorze można znaleźć elementy związane z pogodą (długość dnia, stopień nasłonecznienia), ze stanem psychiki (współczynnik niedotrzymania postanowień noworocznych) oraz z ekonomią (wskaźnik dotyczący konieczności spłacania kredytów i zadłużeń zaciągniętych na czas Świąt). Według Arnalla i Wikipedii z tej nietypowej mieszanki wychodzi następujący wzór: do różnicy długu i miesięcznego wynagrodzenia dodajemy współczynnik pogody, całość mnożymy przez czas, który upłynął od Bożego Narodzenia wzięty do potęgi niedotrzymania postanowień na nowy rok i to, co wychodzi dzielimy przez iloczyn niskiego poziomu motywacji oraz poczucia konieczności podjęcia działań. Brzmi to dość dziwnie, ale wynik całego działania wskazuje, że kulminacja depresji wypada pod koniec stycznia.
Krytycy tej metody nazywają wyliczenia Arnalla pseudonauką i odżegnują się nawet od tego, że psychologa można nazwać pracownikiem wspominanego uniwersytetu. Dochodzenie dziennika The Guardian dotarło nawet do informacji o pewnej agencji PRowej o nazwie Porter Novelli, która przygotowała notkę prasową o teorii najsmutniejszego dnia i chciała za pieniądze pozyskać do niej naukowców chętnych użyczyć własnych nazwisk do uwiarygodnienia całej wiadomości. Krytyka zaczęła dosięgać równanie, Arnalla i inne magiczne wzory.
Pierwszy najgorszy poniedziałek ogłoszono publicznie w 2005 roku, wówczas był to 24. dzień stycznia. Szybko okazało się, że Cliff Arnall wziął udział w kampanii biura podróży Sky Travel, która chciała zachęcić Brytyjczyków do zdecydowania się na wykupienie wycieczki, by przełamać ogarniającą ich depresję. Nauka i wszystkowiedzący wzór miały przyjść z pomocą, by sprzedać więcej ofert. Blue Monday w kolejnych latach inspirował kolejne działania, jak na przykład Międzynarodowy Dzień Optymizmu organizowany przez Stowarzyszenie Optymistów. Po kilku latach (pseudo-)naukowiec przyznawał, że metoda wyznaczenia najsmutniejszego dnia w roku była całkowicie bezsensowna i okazała się samospełniającą się przepowiednią. Zachęcał ludzi do szukania szczęścia przez okrągły rok, by jakikolwiek moment przeważającej depresji im nie groził. W 2005 roku zdążył jeszcze wziąć udział w kolejnej kampanii, tym razem na polecenie firmy Wall's, producenta lodów, by wyznaczyć najszczęśliwszy dzień w roku. Przy pomocy jego równania okazywało się, że najlepszy dzień oscyluje wokół nocy świętojańskiej.
Kto zyskał, kto stracił
Według Arnalla zwykli ludzie zyskali dzięki jego równaniu. Rozmawianie o depresji pozwala ją przezwyciężać, człowiek staje się jej świadomy. Bez wątpienia sam wynalazca Blue Monday zyskał najwięcej, ponieważ od kilku lat prowadzi własne przedsiębiorstwo o nazwie No Pills (dosłownie „bez pigułek") i udziela wykładów motywacyjnych o tym, jak osiągać szczęście. W 2011 roku za jego dwugodzinne wystąpienie trzeba było zapłacić 50 funtów. Brytyjski Guardian dotarł także do informacji, że w ciągu 5 lat od wyznaczenia obu ważnych dat Arnall zarobił dzięki nim 1650 funtów od obu firm, na których zlecenie działał.