„Jeśli chcesz mieć przyjaciela w polityce, kup sobie psa" – mawiają amerykańscy politycy. Powiedzenie to sprawdza się jednak nie tylko w Stanach.
– Nie ma chyba w Polsce polityka z pierwszych stron gazet, który by nie miał w życiu epizodu ze zwierzakiem w tle. Politycy pokazują zazwyczaj swoje psy i koty, rzadko ktoś decyduje się na fotografię bardziej egzotycznego pupila. Od tego tła znacznie odstaje prezydent Andrzej Duda, który w czasie kampanii wyborczej fotografował się, trzymając w objęciach fretkę – mówi dr hab. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Prezydencka ulubienica Fredzia na razie nie zrobiła takiej medialnej kariery jak inne polityczne zwierzaki. Najbardziej znany przykład? – Oczywiście suka Ludwika Dorna Saba – mówią zgodnie wszyscy nasi rozmówcy.
Sznaucerka Saba to polityczne zwierzę dekady. Rozsławił ją w 2007 r. Aleksander Kwaśniewski zdaniem: „Ludwiku Dornie i psie Sabo, nie idźcie tą drogą". – Prezydent Kwaśniewski bardzo rzadko mieszał się w konflikt między PO a PiS. Ale jeśli już to robił, to spektakularnie – zauważa Chwedoruk.
Kwaśniewski zwrócił się do Saby nieprzypadkowo. Suka byłego marszałka Sejmu nieraz bowiem gościła przy ul. Wiejskiej. Dlaczego? „Każdy pies ma prawo zobaczyć miejsce pracy swojego pana" – tłumaczył wizyty psa sejmowy kolega Dorna Tadeusz Cymański.