Żołnierze zawodowi nisko oceniają przydatność dla systemu obrony państwa wojskowych z Narodowych Sił Rezerwowych. Ci zaś coraz krytyczniej patrzą na szkolenia organizowane przez armię. Rezerwiści uważają, że NSR powinny zostać przekształcone w formację wzorowaną na amerykańskiej Gwardii Narodowej – wynika z badań Wojskowego Biura Badań Społecznych (WBBS), które poznała „Rzeczpospolita".
NSR liczą ok. 20 tys. żołnierzy – ochotników i rezerwistów. Stanowią oni zaplecze zawodowej armii.
Jak wynika z badań WBBS, kandydaci do NSR traktują tę służbę jako wstępny etap dalszej kariery zawodowej w wojsku. O ich zaangażowaniu świadczy to, że po odbyciu szkolenia ponad połowa skłonna jest uczestniczyć w kolejnych ćwiczeniach jeszcze w tym samym roku. Trzy czwarte ankietowanych poleciłoby służbę znajomym. Jednak – na co zwraca uwagę autor badania Łukasz Kiciński – w stosunku do badań prowadzonych w 2013 r. o 4 proc. wzrósł odsetek osób zdecydowanie niepolecających tej służby.
Ankietowani generalnie dobrze oceniają ćwiczenia organizowane przez armię – twierdzą, że poszerzają one ich wiedzę i umiejętności praktyczne z zakresu pola walki, regulaminów i procedur wojskowych. Tyle że w stosunku do wcześniejszego badania krytycznie oceniają szkolenie, a także warunki bytowe panujące w czasie ćwiczeń (m.in. zwracają uwagę na zły stan urządzeń sanitarnych, niską jakość wyżywienia).
Ich zdaniem pogarszają się też relacje międzyludzkie wśród samych żołnierzy NSR, a także z kadrą dowódczą oraz żołnierzami zawodowymi. Bardziej krytycznie oceniają też zaangażowanie zawodowców w proces szkolenia NSR i samą organizację ćwiczeń. „Żołnierze zawodowi traktują nas jak niepotrzebne śmieci" – napisał w ankiecie jeden z rezerwistów. Inni twierdzą, że nadal traktuje się ich „jak służbę zasadniczą, panuje brak szacunku".