Odprawę dostaje m.in. pracownik nabywający uprawnienia emerytalne. Wynosi ona tyle - zgodnie kodeksem pracy - ile miesięczna pensja. Samorządowcy otrzymują ją na trochę innych zasadach niż pozostali zatrudnieni. Z powodu niejasnych przepisów mają z tym jednak kłopoty. Miniony rok przyniósł kilka ciekawych wyroków w tej kwestii. Przedstawiamy je, zwłaszcza że zapadły po rozpoznaniu spraw na posiedzeniach niejawnych.
Sąd Najwyższy wyjaśnił np., czy odprawa przysługuje wszystkim pracownikom samorządowym przechodzącym na emeryturę czy tylko mianowanym. Przyznający im to świadczenie art. 21 ustawy o pracownikach samorządowych (dalej: ustawa) odsyła bowiem do zasad określonych w art. 28 ust. 1 i 3 ustawy o pracownikach urzędów państwowych. Zgodnie z tym przepisem po dziesięciu latach pracy w urzędach przysługuje dwumiesięczna pensja, po 15 latach - trzymiesięczna, a po 20 - sześciomiesięczna. W opinii wielu pracodawców ta druga ustawa dotyczy wyłącznie zatrudnionych na podstawie mianowania i tylko im należą się pieniądze. Z tego powodu urząd miejski odmówił ich Henrykowi P., którego zatrudniał ponad 15 lat jako kierowcę na podstawie umowy o pracę. Przegrał zarówno w pierwszej, jak i drugiej instancji. Odprawa emerytalna należy się wszystkim pracownikom samorządowym, a nie tylko mianowanym - zdecydował Sąd Najwyższy.
- Ponadto nieprawdą jest, że urzędników państwowych zatrudnia się wyłącznie na podstawie mianowania - uzasadniał sędzia Jerzy Kuźniar.
Dlatego Sąd Najwyższy oddalił 6 marca zeszłego roku skargę kasacyjną pracodawcy (sygn. II PK 210/05).
Na odprawę nie mają szansy samorządowcy, którzy prawo do emerytury nabyli już po ustaniu zatrudnienia - rozstrzygnął Sąd Najwyższy 8 sierpnia ubiegłego roku (sygn. IPK72/06). Poparł wtedy jedną z warszawskich dzielnic, która odmówiła wypłacenia tych pieniędzy Urszuli H., pracownicy z ponadtrzydziestoletnim stażem w stołecznych urzędach. Jej stosunek pracy wygasł zgodnie z art. 18 ust. 3 ustawy o ustroju miasta stołecznego Warszawy (DzU z 2002 r.nr 41, poz. 361 ze zm.), czyli 31 maja 2003 r. Posady zachowywali ci, którym pracodawca zaproponował do końca kwietnia nowe warunki pracy lub płacy. W gronie szczęśliwców Urszuli H. nie było. Tuż przed zakończeniem pracy zachorowała, a potem pobierała świadczenie przedemerytalne. Ostatniego dnia maja 2004 r., kiedy skończyła 55 lat, przeszła na emeryturę. Nastąpiło to zbyt późno -uznał Sąd Najwyższy.