Takie rozwiązanie przygotowuje rząd w kończonym właśnie projekcie ustawy metropolitalnej. Jak deklarował niedawno wiceszef Kancelarii Premiera Jacek Kościelniak, nawet jeśli po wyborach układ polityczny się zmieni, projekt trafi do Sejmu. Może być także wniesiony jako inicjatywa posłów PiS.
O uregulowaniu wspólnego funkcjonowania wielkich miast i sąsiednich miejscowości mówi się w Polsce od lat. Jest to jednym z celów Unii Metropolii Polskich zrzeszającej 12 największych miast, potencjalnych organizmów metropolitalnych: Białystok, Bydgoszcz, Gdańsk, Katowice, Kraków, Lublin, Łódź, Poznań, Rzeszów, Szczecin, Warszawę i Wrocław.
Punktem wyjścia koncepcji metropolii jest układ przestrzenny składający się z dużego miasta oraz terenów otaczających je i związanych z nim. Założenia do projektu ustawy przewidują tworzenie na takich obszarach związków metropolitalnych. Przyjęto dwa warianty. Słabszy – to określenie w ustawie kryteriów przesądzających o możliwości utworzenia związku w drodze wspólnego wniosku zainteresowanych samorządów. I drugi, mocniejszy – obligatoryjny związek ustawowy. Nie byłby to dodatkowy szczebel samorządu, lecz twór wzorowany na celowych związkach międzygminnych, powstały z wydzielenia dlań określonego zakresu zadań publicznych o charakterze metropolitalnym.
Granice związku określałby rząd w rozporządzeniu po zasięgnięciu opinii samorządów. Zadaniem związku byłoby zapewnienie zrównoważonego rozwoju całego obszaru metropolitalnego poprzez koordynację i wykonywanie niektórych zadań publicznych na rzecz mieszkańców.
Przewiduje się trzy obowiązkowe zadania: uchwalanie metropolitalnego studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, organizację transportu zbiorowego, zarządzanie drogami istotnymi do funkcjonowania aglomeracji.