Ale dane, które prezentujemy, nie mówią, że samorządy dostały więcej pieniędzy, niż pierwotnie planowały, tylko o tym, że mniej straciły. [wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/02/16/samorzadowy-naped-gospodarki/]Skomentuj [/link][/b] [/wyimek]

Być może warto w czasach spowolnienia wrócić do debaty o poszerzeniu źródeł dochodów samorządów lokalnych, by nieco rozsupłać ich dochodowo-podatkowy gorset. W porównaniu z pierwotnymi planami do 30 mld zł z PIT zabrakło im ponad 2,5 mld zł. Nie wiadomo też, ile uzyskają w tym roku, bo są poważne rozbieżności między założeniami wzrostu PKB, a co jest z tym związane – dochodami podatkowymi zapisanymi w ustawie budżetowej – a tym, co jest zapisane w aktualizacji programu konwergencji. Pół roku temu rząd szacował, że PKB wzrośnie o 1,2 proc., teraz stawia na ok. 3 proc.

Taka huśtawka nastrojów i prognoz jest o tyle ważna, że od rzeczywistych wpływów podatkowych zależy kondycja finansowa samorządów lokalnych. Ale nie tylko. To one są w większości lokomotywami inwestycji infrastrukturalnych i publicznych, które właśnie ciągną w górę wzrost gospodarczy. Jednym z poważnych zagrożeń wzrostu gospodarczego jest to, że nie wykorzystamy pieniędzy unijnych, bo nie będziemy mieli odpowiednich środków finansowych na zabezpieczenie współfinansowania krajowego.

Jeszcze w ubiegłym roku samorządy decydowały się często na „zadłużanie” do granicy wytyczonej przez prawo, by jak najwięcej budować i inwestować dla dobra ogólnego i własnego powodzenia, bo w tym roku czekają na nie i na nas wybory samorządowe. A jeśli optymistyczne prognozy się sprawdzą w tym roku, mogą mieć jeszcze więcej pieniędzy do wydania.