Wola: urząd rodzinny

W urzędzie dzielnicy kadrowa pracuje biurko w biurko z siostrzenicą, a jej syn jest zatrudniony w Zarządzie Gospodarki Nieruchomości. Burmistrz nie widzi problemu

Publikacja: 14.07.2010 03:02

Wola: urząd rodzinny

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Pokój 315 na trzecim piętrze wolskiego urzędu. Tam urzęduje kierowniczka wydziału kadr Marzena Nowocin. W tym samym pokoju na stanowisku podinspektora pracuje także jej siostrzenica, a jednocześnie sąsiadka kadrowej (mieszka w drugiej części bliźniaka). Dwa piętra niżej jest gabinet Marka Lipińskiego, pierwszego zastępcy burmistrza dzielnicy, prywatnie partnera kadrowej. Mieszkają razem z synem pani Nowocin, który jest zatrudniony w Zarządzie Gospodarki Nieruchomościami.

[srodtytul]Ciocia w komisji[/srodtytul]

Bliskie osoby kierowniczki pracują od roku. Czy zatrudnianie swojej rodziny to nie nadużycie? – Wszystko jest zgodne z przepisami. Na stanowisko podinspektora był rozpisany konkurs. A z punktu widzenia etyki nie mam sobie nic do zarzucenia – mówi Marzena Nowocin. I zaznacza, że to nie ona decyduje o zatrudnianiu w urzędzie. Była jednak jedną z trzech osób w komisji konkursowej na stanowisko, o które ubiegała się jej siostrzenica. Potwierdza to rzecznik dzielnicy Anna Fiszer-Nowacka.

Faktycznie, zgodnie z [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=7C1455CFD6FD9373FE3F7CCFC51652BE?id=292862]ustawą o pracownikach samorządowych[/link], dzieci, wnuki lub rodzeństwo urzędników, a także ich małżonkowie nie mogą być zatrudniani w jednostkach urzędu miasta, jeśli powstałaby pomiędzy nimi zależność służbowa. Prawo nie wspomina o dzieciach rodzeństwa, co ma miejsce w tej sytuacji.

Aby ubiegać się o stanowisko podinspektora w Wydziale Kadr, wystarczyło tylko wykształcenie średnie. Takie oferty pracy w urzędzie zdarzają się raz na kilka miesięcy. W urzędzie miasta, nawet w przypadku ubiegania się o stanowisko sekretarki, wymagane jest wyższe wykształcenie.

– Jeśli pan burmistrz uznał, że na to stanowisko potrzebne jest wykształcenie średnie, to tak jest – ucina rzecznik Anna Fiszer-Nowacka.

Warto zaznaczyć, że obecnie siostrzenica kadrowej dokształca się na koszt urzędu dzielnicy.

– Wbrew pozorom taniej jest zatrudnić osobę ze średnim wykształceniem i wysłać ją na studia, niż zaproponować pracę absolwentowi wyższej uczelni. Taki pracownik jest związany kontraktem z urzędem, a jak odejdzie, to będzie musiał zwrócić nakłady finansowe. Przez to mam gwarancję, że nie odejdzie szybko z pracy – mówi Marek Andruk, burmistrz Woli.

Także syn kadrowej ma tylko średnie wykształcenie. Nie było to przeszkodą w zatrudnieniu go w ZGN Wola, gdzie formalnie funkcje dyrektora pełni... wiceburmistrz Marek Lipiński (od momentu objęcia stanowiska w dzielnicy jest na bezpłatnym urlopie). Na stronie internetowej urzędu w obowiązkach wiceburmistrza widnieje współpraca z ZGN. – Ale to nie Marek Lipiński odpowiada za rekrutację, tylko p.o. dyrektor Edmund Kuczyński – wyjaśnia Fiszer-Nowacka.

Także sam Lipiński zarzeka się, że nie miał wpływu na zatrudnienie w ZGN syna swojej partnerki. – Sugerujecie, że jest jakieś drugie dno? Nie mam żadnego wpływu na zatrudnianie w ZGN – tłumaczy.

[srodtytul]Przejrzystość i etyka[/srodtytul]

O komentarz poprosiliśmy Adama Sawickiego z programu przeciw korupcji Fundacji Batorego. – W przypadku zatrudniania w urzędach samorządowych członków rodziny urzędników należałoby zachować wzmożoną wrażliwość – mówi. – Przy ubieganiu się o pracę warto przemyśleć, czy to nie będzie budzić wątpliwości obywateli. Czy na pewno ten ktoś został zatrudniony ze względu na swoje kompetencje, a nie dlatego, że wpłynęła na to jego mama lub ciocia.

W kwietniu – po tym, jak opisaliśmy przypadek kadrowej na Ochocie, która poprosiła burmistrza o zatrudnienie syna – sekretarz miasta Jarosław Maćkowiak wysłał do wszystkich urzędów pismo, w którym przypominał, „że za przestrzeganie zasad przejrzystości i etyki w zakresie polityki kadrowej są odpowiedzialne wydziały kadr dla dzielnic”.

– Nie widzę nic złego w zatrudnianiu krewnych urzędników, jeśli jest to zgodne z przepisami – odpowiada burmistrz Marek Andruk.

Inaczej niż urzędnicy w dzielnicy sprawa oceniana jest w ratuszu. – Od strony etyki budzi to wątpliwości – mówi rzecznik ratusza Tomasz Andryszczyk.

– Sam fakt pracy członków rodziny w urzędzie nie jest naganny, ale tak bliska zależność służbowa musi być zweryfikowana. Poprosimy o wyjaśnienia.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorówmmilosz@zw.com.plpszymaniak@zw.com.pl

Pokój 315 na trzecim piętrze wolskiego urzędu. Tam urzęduje kierowniczka wydziału kadr Marzena Nowocin. W tym samym pokoju na stanowisku podinspektora pracuje także jej siostrzenica, a jednocześnie sąsiadka kadrowej (mieszka w drugiej części bliźniaka). Dwa piętra niżej jest gabinet Marka Lipińskiego, pierwszego zastępcy burmistrza dzielnicy, prywatnie partnera kadrowej. Mieszkają razem z synem pani Nowocin, który jest zatrudniony w Zarządzie Gospodarki Nieruchomościami.

Pozostało 89% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów