Pakiet przepisów ograniczających możliwość zadłużania się przez samorządy, forsowany przez Ministerstwo Finansów, uderzy w plany inwestycyjne wszystkich samorządów. Od
stycznia tego roku nie można np. korzystać, o ile nie chce się zwiększyć długu publicznego, z takich instrumentów jak wykup wierzytelności, niektórych form leasingu czy partnerstwa publiczno-prywatnego. Zgodnie zaś z planami resortu finansów od przyszłego roku ograniczeniom podlegać też będą roczne deficyty – do 4 proc. dochodów w 2012 r. i do 1 proc. w 2015 r. Co oznacza de facto silne ograniczenia w wysokości zaciąganych kredytów i pożyczek.
Większe ryzyko dla partnera
Jak w takiej sytuacji władze lokalne mogą kontynuować inwestycje, nie zwiększając jednocześnie długu publicznego i swoich deficytów? Samorządowcy zastanawiają się nad tym od dobrych kilku miesięcy, ale z początkowego deszczu pomysłów zostało zaledwie kilka. – Przede wszystkim partnerstwo publiczno-prywatne – uważa Ewa Wypych z Ernst & Young. Zgodnie z wyjaśnieniami resortu finansów i definicjami Eurostatu do długu publicznego nie zaliczają się te przedsięwzięcia z partnerem prywatnym, w których przejmie on na siebie dwa z trzech głównych rodzajów ryzyka związanego z realizacją inwestycji. – W przypadku inwestycji zakładających, że partner prywatny pojawi się już na etapie budowy, strona prywatna zawsze bierze na siebie ryzyko budowy. Dodatkowo powinna też przejąć ryzyko popytu lub ryzyko dostępności – mówi Wypych.
Jakie projekty można realizować w takiej konfiguracji? – Najprościej ustalić podział ryzyka w przypadku usług publicznych, które z założenia są bezpłatne. Strona publiczna musi po prostu wziąć na siebie ryzyko popytu. A ryzyko dostępności, czyli utrzymanie danej infrastruktury w należytym stanie i standardzie, powinien przejąć partner prywatny – wyjaśnia Irena Herbst, prezes Fundacji Centrum PPP. Nieodpłatne usługi publiczne to m.in. drogi, szkoły, placówki pomocy społecznej i ochrony zdrowia, więzienia.
Samorządy mogą także podtrzymywać aktywność inwestycyjną poprzez swoje spółki zależne. Praktycznie każde miasto czy gmina ma już takie przedsiębiorstwa, np. z zakresu gospodarki odpadami, kanalizacji czy komunikacji. – Zwykle prowadzą one bardzo efektywne inwestycje, mają własne przychody, mogą zaciągać zobowiązania, które nie obciążają budżetu samorządu. To naturalny kierunek rozwoju – uważa Marcin Urban, skarbnik Wrocławia.