Część gmin organizuje mobilną zbiórkę takich odpadów, jak stare meble, leki czy zużyte urządzenia elektryczne i elektroniczne. To nie podoba się posłom, którzy chcą, by mieszkańcy nie musieli czekać na transport, ale mogli na własną rękę pozbyć się takich odpadów w dowolnym momencie w stacjonarnym punkcie selektywnej zbiórki odpadów komunalnych (PSZOK).
Przepisy nakazują gminom prowadzenie takich punktów. Tymczasem niektóre nie mają wyznaczonego miejsca, gdzie można zawieźć stare opony, gruz z remontu czy połamany tapczan. W wyznaczone dni przyjeżdża po nie samochód.
To rozwiązanie wielu gminom odpowiada. I nie chcą, by narzucać im wymóg organizowania stacjonarnych PSZOK. Zdaniem regionalnych organizacji samorządowych w ten sposób gminom odbiera się swobodę kształtowania systemu gospodarki odpadami. Obawiają się też, że poselski projekt dąży do całkowitego uniemożliwienia prowadzenia mobilnych PSZOK.
Zarzuty te odpiera poseł Tadeusz Arkit (PO). Przekonuje, że już dziś PSZOK powinny być stacjonarne, a zmiana ma jedynie rozwiać wątpliwości.
– Naszą intencją jest to, by był stacjonarny punkt selektywnej zbiórki odpadów. Nie może być tak, że raz na dwa miesiące w gminie pojawi się ciężarówka, by zabrać odpady wielkogabarytowe – mówi poseł. Zaznacza, że nie ma przeszkód, by stacjonarny punkt dodatkowo korzystał z pojazdów i odbierał np. stare meble, zwłaszcza od tych mieszkańców, którzy mają daleko do PSZOK.