Za szkody wyrządzone przez autobusy komunikacji miejskiej płacą zwykle firmy ubezpieczeniowe. Dla poszkodowanych to może i dobra wiadomość, ważne, by m.in. autobusy były sprawne.
Miejski tabor
Inspekcja Transportu Drogowego od lat kontroluje miejskie autobusy, ostatnio nie tylko w Warszawie, ale np. w Bytomiu i Trójmieście. Impulsem do kontroli w stolicy było głośne zsunięcie się autobusu z wiaduktu na Trasie Toruńskiej. Kierowca był po spożyciu narkotyków. Wykryto wówczas również wiele naruszeń czasu pracy kierowców oraz przypadki, że autobusy nie miały aktualnych badań technicznych.
Czytaj także: Więcej wypadków z udziałem autobusów, policja ruszyła z kontrolami
Skontrolowane firmy w stolicy będą musiały zapłacić kary od 10 tys. do 30 tys. zł (to limit), skierowano też do sądu wnioski o ukaranie kilkudziesięciu kierowców. ITD prowadzi też postępowanie wobec Zarządu Transportu Miejskiego, czy nie doszło do zaniedbań w nadzorze. Inspekcja Transportu Drogowego przyznaje, że w ciągu ostatnich lat praktycznie nic się nie poprawiło, i to w wielu miastach Polski.
Płacą za OC
– Odpowiedzialność przedsiębiorstwa świadczącego usługi komunikacji miejskiej jest oparta na zasadzie ryzyka. To oznacza, że do wystąpienia odpowiedzialności wystarczy, aby ktokolwiek poniósł szkodę na osobie lub mieniu, i były one skutkiem ruchu pojazdu – wskazuje Jerzy Hajn, adwokat z kancelarii Lubasz i Wspólnicy. – Przewoźnik zwolniony będzie z odpowiedzialności tylko wtedy, gdy szkoda nastąpiła wskutek siły wyższej albo wyłącznie z winy poszkodowanego lub kogoś innego. W tym zaostrzonym reżimie odpowiedzialności nawet brak winy w wyrządzeniu szkody nie zwalnia przedsiębiorcy komunikacyjnego od odpowiedzialności i bez znaczenia dla niej są zaniedbania w pojazdach lub brak odpowiedniego nadzoru nad przestrzeganiem norm czasu pracy kierowców.