Podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia Sejmu powołano podkomisję, która ma wypracować ostateczny kształt ustawy.
– To szansa, że wreszcie coś w tej sprawie ruszy z miejsca – mówi Mirosława Masłowska, posłanka PiS, wiceprzewodnicząca świeżo powstałej podkomisji. – Nie ustalono jednak jeszcze terminu, w którym ma się ona zebrać.
Pierwsze czytanie poselskiego projektu odbyło się ponad rok temu. Wtedy prace zostały przerwane, bo lada moment miał być przyjęty rządowy projekt. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, prace w Ministerstwie Środowiska nad założeniami do projektu są na końcowym etapie. Ale założenia musi też przyjąć rząd, a potem trzeba je przetworzyć na projekt ustawy. To może potrwać jeszcze kilka miesięcy.
Tymczasem przepisy trzeba zmienić szybko, bo do końca 2010 r. Polska musi znacząco ograniczyć ilość trafiających na składowiska odpadów biodegradowalnych. Niezbędna jest więc budowa kompostowni. Inaczej możemy płacić bardzo wysokie kary.
Dzisiaj za zadania dotyczące czystości i porządku w gminach, a więc przede wszystkim za gospodarowanie odpadami komunalnymi, odpowiada gmina, ale tylko teoretycznie. Śmieci od mieszkańców odbierają prywatne firmy i wywożą na wysypiska. Nawet obowiązkowa segregacja odpadów jest często fikcją. Brakuje sortowni, spalarni i kompostowni. A jeżeli już któryś z samorządów zainwestował w ekologiczny obiekt, to trafia do niego niewiele śmieci, bo dla prowadzących transport takich odpadów tańsza jest wywózka na wysypisko.